Opowieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami.
Pewnego poranka, który smakował jak świeżo zaparzona kawa, a firanki szeptały historie przefiltrowane przez promienie słońca, w Puszkowym królestwie zaczaiło się zło. Zło ryczące, warczące i bezlitośnie pożerające wszystko na swojej drodze.
Smok? Nie. Coś straszniejszego. Odkurzacz!
Puszek wiedział, że nie będzie lekko. Ta bestia, rycząca jak King Kong i śmierdząca kurzem, pożeraczka piórek i kociego spokoju ducha już raz wyrwała mu spod nosa najcenniejszy skarb- turkusowe piórko. Trauma po tej stracie trwała długo. Bardzo długo. Całe trzy dni. Puszek nosił wtedy żałobę i nie chciał bawić się nawet myszorkiem.
Nagle... WRRROUUUMMM! 'Znowu ty, ryczący potworze?'- pomyślał z bojową miną i dumnie zadartym ogonem. Bestia ruszyła. Puszek z lekkością baletmistrza zrobił sprint przez salon, mijając fotel o milimetry. To nie była ucieczka. To była strategiczna zmiana pozycji i ewakuacja honoru. Ale potwór był przebiegły. Zaatakował z flanki, spod stołu! Puszek z zaskoczenia niemal stracił równowagę. 'Ej! To moje terytorium!'- miauknął z oburzeniem, robiąc błyskawiczny unik. Niestety... Zapomniał o kablu. 'No serio?'- westchnął, gramoląc się spod ławy. Ale to nie był koniec. Bestia warczała, jakby miała w planach zassać cały pokój.
Puszek usiadł sztywny jak posąg z nastroszonym ogonem i ogniem w oczach. To już nie była zwykła potyczka o zabawki. To była wojna o honor. O dom. O każde piórko. Puszek z odwagą kota z legend przeskakiwał z sofy na fotel, z fotela na stół, ze stołu na parapet. Każdy skok- arcydzieło! Bestia warczała, sapała, ryczała, a Puszek... Puszek tańczył wojenny taniec z odkurzaczem.
Nagle zza sofy wyskoczył pluszowy myszorek- towarzysz zabaw i bitew. Puszek chwycił go w pyszczek, jakby chciał powiedzieć 'dobrze. nie jestem sam'.
Potwór nie odpuszczał. Jego ostatnia broń była podstępna. Klik! Cisza i nadzieja. Klik! I znowu WWWRRR! Puszek zaskoczony zrobił pełne salto w tył, którego nie powstydziłby się akrobata i... wylądował w kwiatkach. 'No super. Teraz muszę udawać, że to było zaplanowane'- miauknął z godnością, otrzepując ziemię z wąsów.
Wreszcie po długiej i heroicznej bitwie odkurzacz zamilkł. Puszek z ubrudzoną łapką i liściem w ogonie usiadł na środku salonu jak zwycięzca.
A potem z odwagą w sercu, ogonem do góry i pluszakiem w pyszczku pomaszerował do swojego łóżeczka, gdzie zasnął rozciągnięty niczym definicja beztroski.
Życie to nie tylko mruczenie w słońcu i ciepłe kolanka.
Czasem trzeba zmierzyć się z potworem.
/Puszek🐾 /
Puszkiem pisane, lekko podane...
*ilustracja AI;
nasze Puszki różnie reagują na Potwora... czarny, niekudłaty po prostu go zlewa, ignoruje... za to srebrny, kudłaty wykonuje znaną sztuczkę Imć Anieli de domo Adamczewskiej: wychodzi pełen godności z pomieszczenia i go w nie ma... należy jeszcze pamiętać, że obaj są panami w wieku dojrzałym, którzy potrafią już przyjąć i zachować należyty dystans do owego Potwora... ciekawa za to jest postawa ich czarnej koleżanki, rówieśniczki, choć jako kobieta z klasą wcale po niej tego wieku nie widać, która Potwora traktuje hybrydowo, mixem zachowań jej kolegów, zależnie od humoru, za to szalenie nieufnie podchodzi do Potworynki /szuszarki do włosów/, nie bardzo wie, czy to jest już potworne, czy raczej bliższe psiakom systemu york, które akurat lubi i gdy się zdarzy spotkanie, to chętnie zaprasza do zabawy...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Moje ewakuuja sie do innego pokoju, najczesciej do sypialni pod lozko, tam sa bezpieczne, spiac sobie w szufladach z zapasowa posciela i tam nie siega odkurzacz, nawet jesli akurat odkurzana jest sypialnia. Toya tez ma na ogol wywalone, lezy sobie na kanapie i z gory obserwuje rozwoj wypadkow.
OdpowiedzUsuńNasze doświadczenie ogranicza się tylko do kotki, która robiła niezadowoloną minę i wychodziła do innego pokoju.
OdpowiedzUsuńNasza Bellusia na początku atakowała Potwora, w niedługim czasie był jej obojętny.
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego weekendu:)
A moja Patka jeździła na odkurzaczu :D :D :D Takim starego typu, ryczącym, nie tym nowoczesnym okrągłym. Ale ona się niczego nie bała.
OdpowiedzUsuńFobos się przemieszcza, jeżeli odkurzam w jednym pokoju to idzie do drugiego, jak zbliżam się do drugiego, to zmienia miejsce na ten pierwszy już odkurzony.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę miłego weekendu.
Ależ to była bitwa! Niektóre psy też walczą z podobnymi smokami:-)
OdpowiedzUsuńNa terenie naszego hotelu żyło chyba z 10 kotów, a przez cały pobyt nie widziałam ani jednego psa...
Cudowne :) Przeczytałam z szerokim uśmiechem :)
OdpowiedzUsuń