Bywają poranki, które zaczynają się w naszym domu inaczej niż pozostałe. Zanim słońce rozleje promienie nad dachami, a Puszek przeciągnie się na parapecie, w kuchni już dzieje się magia.
W starej, kamionkowej dzieży czeka ciasto. Zwyczajne połączenie mąki, wody, drożdży i soli. Zanurzam dłonie i zaczynam je wyrabiać w rytmie pieśni, która nie potrzebuje głośno wypowiadanych słów. Wystarczy ruch dłoni i świadomość, że w tym prostym geście powstaje coś więcej niż posiłek. Rodzi się dom.
Ręce w mące, serce w cieple,
rosną bochny, rośnie dzień.
Ciasto w dzieży snem oddycha,
chleb się rodzi, w nim nadzieja.
Puszek siedzi na blacie, patrzy na mnie i mruczeniem dodaje do pieśni brakujący wers. Ciasto jest miękkie i ciepłe. Poddaje się, a zarazem uczy cierpliwości. Przykrywam je lnianą ściereczką i zostawiam, by rosło w spokoju.
W międzyczasie budzi się dom. Woda w czajniku zaczyna szemrać, ekspres parzy kawę, obiecując pierwszy łyk aromatycznego napoju, a światło poranka coraz śmielej zagląda w kuchenne okna. Z sypialni dochodzi ciche poruszenie. Mój Mąż budzi się i przeciąga leniwie. Dom zaczyna tętnić życiem i spokojem jednocześnie.
Wreszcie przekładam ciasto do foremki, wstawiam do nagrzanego piekarnika i zaczyna się czas oczekiwania. Kiedy piekarnik w końcu wydaje ten znajomy ping!, otwieram drzwiczki i zapach świeżego chleba rozlewa się po całym mieszkaniu, a złocista skórka przypomina, że nawet wtorek może być świętem.
Mój chleb nie jest idealny. Czasem popęka, czasem urośnie kapryśnie, a innym razem zaskoczy mnie swoją lekkością. Ale każdy bochenek ma w sobie coś więcej niż smak. Ma wspomnienie poranka i kawałek serca. Może właśnie w tej prostocie tkwi jego magia?
I w tym, że kromka z masłem zjedzona na śniadanie potrafi być początkiem dobrego dnia.
Poranek pachnący chlebem to znak,
że dzień zaczyna się miękko jak mruczenie.
/Puszek🐾 /
Wypowiedziane szeptem, zapisane puszkiem...
*zdjęcie własne;

Ojesu, zaraz umre z glodu!!! Nie powinnam czytac takich obrazowych opisow swiezego chleba na pusty zoladek. Ja czuje jego zapach.
OdpowiedzUsuńCzarodziejka z Ciebie, Pani Puszkowa.
Wybacz, że tak podkręciłam Twojego głoda;-) Czasem słowa mają moc prawdziwego zapachu, a to znaczy, że magia działa!
UsuńKochana, co Ty opowiadasz? Jak to nie jest idealny??? Jest perfekcyjny! Wygląda bosko i zapewne tak też smakuje i pachnie :) Wyrabiałaś go z najlepszych składników (troski, czułości, miłości), a to sprawia, że jest jedyny i niepowtarzalny. Taki, jaki i Ty :)
OdpowiedzUsuńRzadko piekę chleb, bo jednak staramy się nie jeść pieczywa (choć uwielbiamy!), ale wielokrotnie miałam przyjemność posilać się takim domowym chlebkiem posmarowanym dobrej jakości masłem (najlepiej własnoręcznie przyrządzonym) i to było najprawdziwsze niebo w gębie :) Ta maślana pajda chleba nie wymagała już żadnych ozdobników w postaci wędliny czy sera.
Pięknie to wszytko opisałaś, w tym także to, co sama wielokrotnie czuję, kiedy gotuję lub piekę. Pozwól, że Cię tutaj zacytuję: "powstaje coś więcej niż posiłek. Rodzi się dom." TAK! Tak to właśnie widzę. Dorastałam w takim właśnie domu, gdzie była pyszna domowa kuchnia i nie wyobrażam sobie, by u mnie miało być inaczej. Takie domowe pieczywo to luksus, a dom pachnący wypiekami to szczęśliwy i kochający dom :)
Masz rację – nawet wtorek może być świętem. Każdy dzień może, bo to my nadajemy mu tę rangę.
Smacznego worku :)
PS
Czy Puszek dostał choć okruszek? ;)
Hahaha! Moja droga, jeśli tak twierdzisz, to nie śmiem się z Tobą spierać:-) I przy okazji dziękuję za komplement.
UsuńPiekę chleb ze względu na męża bo to prawdziwy chlebożerca, a nie smakuje mu ten kupny. Sama unikam pieczywa bo od razu idzie mi w boczki, ale jednej kromeczki takiego świeżego chleba z masłem nigdy sobie nie odmawiam:-)
Domowe masło to marzenie... Ale skąd tu wziąć prawdziwą śmietanę? (Ta ze sklepu jedzie plastikiem) Gdybym taką miała to minutka w TM31 i masełko jest:-)
Kupuję więc tzw. irlandzkie;-) bo jest bardziej maślane od innych.
I ja i mąż podobnie jak Ty pochodzimy z rodzin, w których domowa kuchnia była bardzo ważna. I staram się to kontynuować, ponieważ lubię (to jest słowo klucz) gotować więc robię to z przyjemnością:-) Lubię gdy w domu pachnie domowym jedzeniem, świeżym chlebem czy jakimiś słodkimi wypiekami.
Puszek oczywiście dostał okruszek ale nie zjadł bo ludzkie jedzenie uważa za niejadalne:-)
Pysznego tygodnia i niech każdy dzień będzie dla Was świętem:-)
To prawie poezja .... to znaczy poezja prozą...
OdpowiedzUsuńSerdeczności :-)
fajnie Dziewucha pisze, co?... tak poetycko właśnie :)
Usuń@Stokrotka
UsuńDziękuję:-) Słowa same mi się tak układają... Pozdrawiam:-)
@PKanalia
UsuńDzięki:-) Dziewucha od Puszka:-) Podoba mi się.
Z każdej, wydawałoby się prozaicznej czynności, potrafisz stworzyć poezję i wywołać nią uśmiech szczęścia. Na tym właśnie polega szczęśliwa codzienność, aby umieć docenić te wszystkie zwyczajne chwile oraz czynności i zamienić je w magiczny czas, okraszony wdzięcznością do wszechświata :)
OdpowiedzUsuńCzyżbyś była chlebową wróżką? :)
Pięknie to ujęłaś bo tak właśnie jest, że zwyczajne chwile stają się magiczne, kiedy potrafimy je celebrować i czuć wdzięczność za wszystko:-)
UsuńChlebową wróżką jeszcze nie jestem ale już prawie;-)
Dopiero dziś przeczytałam jeden z Twoich poprzednich wpisów...
UsuńI chcę, żebyś wiedziała, że bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki, przesyłam cały wielki worek pozytywnej energii i przytulam Cię mocno do serca!
Bardzo, bardzo Ci dziękuję. Ściskam Cię równie mocno:-)
UsuńTwój chlebek jest idealny bo zrobiony z miłością, a to najwspanialsza przyprawa. Poza tym jest śliczny i nadzwyczaj apetyczny, a jeśli czasem zdarzy się pęknięcie czy jakaś tam krzywizna to nie ma znaczenia. W pełni podzielam Twoje zdanie, to piękne własnoręcznie przygotować chleb, który można zjeść z kimś kogo się kocha. Kiedyś na zaprzyjaźnionym blogu wywiązała się dyskusja na podobny temat w odniesieniu do włoskich obyczajów, gdzie uciemiężona matka zajmuje się posiłkami (nie zawsze, bo wielu mężczyzn też kucharzy). Według mnie nie jest to tak, bo w tej kulturze przyrządzanie posiłków to dar serca, jaki daje się swoim bliskim. Ja to zdanie podzielam, bo bycie matką karmicielką nie kończy się na odstawieniu potomstwa od piersi, chociaż jest miło jeśli człowieka ktoś przy tym wspomoże, albo posprząta ze stołu czy pozmywa. Trochę zboczyłam, ale jest w tym jakaś wspólna myśl. Pozdrawiam cieplutko, a Pusiowi przesyłam głaski.
OdpowiedzUsuńDziękuję za pochwałę pod adresem chlebka:-) W pełni się z Tobą zgadzam, że gotowanie czy pieczenie to nie tylko obowiązek, ale właśnie dar serca. To sposób, by okazać miłość i troskę tym, których kochamy. „Matka karmicielka”... Coś w tym jest, w kuchni jest przecież tyle kobiecej energii, siły i troski, a każdy posiłek to mała opowieść o miłości. Kojarzę włoskie wspólne ucztowanie z filmów czy programów kulinarnych. Tam jest tyle radości, miłości, gwaru, a to wszystko wokół Mammy.
UsuńOdpowiadając na Twoje pytanie (tak, zdążyłam przeczytać Twój poprzedni komentarz;-)): używam drożdży bo moja przygoda z zakwasem zakończyła się wielką klapą. Pozdrawiamy serdecznie i dołączamy miziaki dla kotków:-)
Prawdziwa magia i staje się dom!
OdpowiedzUsuńChleb nie musi być idealny, powinien popękać nawet, bo to znaczy, że jest bez polepszaczy!
Twój wygląda obłędnie, aż czuję zapach, a smak - ślinka cieknie, królestwo za pajdę z masłem!
Myślę, że królowie też by się skusili;-)
UsuńWspaniały! Muszę wrócić do tej tradycji. Kiedy piecze się chleb, to w domu robi się bardzo przytulnie i cały dom nim potem pachnie. Nie ma nic lepszego niż świeża pajda chleba!
OdpowiedzUsuńDziękuję:-) Cieszę się, że czujesz tę magię pieczenia:-) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńW magicznym domu, magiczny poranek, dom pełen ciepła i miłości.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa:-)
UsuńO rany, ale narobiłaś smaka na taki lekko ciepły chleb z masłem! 😃
OdpowiedzUsuńTaki jest najlepszy:-)
UsuńCudowne 🫶
OdpowiedzUsuńDziękuję🫶
Usuńupiekłam w życiu kilka chlebów na zakwasie ...ale kiedy dwa razy pod rząd wyszły zakalce porzuciłam temat, choć lubię taki chleb i aż mi ślinka cieknie.
OdpowiedzUsuńMoje próby z zakwasem zakończyły się spektakularną klapą i od tamtej pory używam drożdży.
UsuńPiękny bochen chleba... gratuluję :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńCiepły, pachnący domowy poranek- piękne!
OdpowiedzUsuńI cały dzień potem jest piękny:-)
Usuńto chyba o to chodzi, żeby popękało, coś wyciekło, się nadpiekło i w ogóle... nie gładka cera tworzy piękno, ale pieprzyk na niej... za to Puszkom chyba wszystko jedno, dla nich ważniejszy jest ten moment, gdy na boisku pojawia się masełko, wtedy nawet chleba może nie być...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Czyli...im bardziej kulfoniasty i charakterny, tym smaczniejszy. A mój Puszek od masełka woli śmietankę:-)
UsuńI am 68 years old, will be 69 later this month, and would you believe that I have never baked bread? I do love bread, I have just never made it myself.
OdpowiedzUsuńThis post, along with your beautiful photo, is very heartwarming! I really love the descriptions you are sharing and your feelings about the process of making bread.
I do cook, though, I love to cook. However, my presentations are not attractive, as I am not artistically talented. But my friends and whoever has tried my food say that it tastes very good. This means a lot to me, because I think that the taste is the most important thing. I could make a meal that looks beautiful and fancy, but if I don't like the taste (and my friends don't, either), then the presentations mean nothing.
Wonderful post, thank you so much for sharing!
How lovely it is to read this. It’s never too late to start baking bread. Every first loaf tastes truly special. I’m so glad my words and photo brought a smile and warmth to your heart.
UsuńYou’re absolutely right. The most important thing is the taste and the joy that cooking brings. The presentation is just a bonus, and the real magic happens when we share it with our loved ones.
Droga Pani od Puszka. Twój chlebek jest idealny, rumiany i wyczuwam jego cudowny zapach i smak. Chleb piekę systematycznie od grudnia 2007 roku. I muszę Ci powiedzieć, że może nie wygląda zawsze perfekcyjnie, ale smakuje doskonale. A to jest dla mnie wyznacznikiem czy chleb się udał czy nie. Co jeszcze bardzo oboje lubimy? Zapach pieczonego chleba. W domu jest bardzo przyjemny, kojący, budzi pozytywne emocje, przywołuje wspomnienia i tworzy atmosferę ciepła.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Twój komentarz sprawił mi ogromną radość:-) Tak, chleb pieczony w domu ma w sobie coś wyjątkowego, wypełnia przestrzeń ciepłem i spokojem, a jego aromat poprawia nastrój.
UsuńPozdrawiam cieplutko:-)
Pamiętaj, że ideały nie istnieją. :) Piękny opis, a chleb wygląda cudownie i smakowicie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:-) W kwestii nie istnienia ideałów... A koty?;-)
UsuńSerdeczności:-)
...racja :)
UsuńDzień rosnący jak chleb...
OdpowiedzUsuńŻyczę aby wszystkie dni rosły w atmosferze ciepła i miłości.
Dziękuję:-) Staramy się żeby tak właśnie było:-)
UsuńCo ja bym dała, żeby mój poranek był inny, niż te od pól roku i po przebudzeniu, otwarciu oczu zobaczyła, że na parapecie siedzi mój ukochany Mruczunio stuka łapką, żeby otworzyć mu okno...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Przykro mi. To musi być dla Ciebie bardzo trudne. Trzymam kciuki za powrót Mruczunia. Pozdrawiam cieplutko.
UsuńPrzypomniałaś mi cały obrzęd pieczenia chleba z lat sześćdziesiątych, to był święty rytuał, może kiedyś go opiszę, ale do tego muszę upiec chleb, niestety, to nie będzie " tamten" chleb...
OdpowiedzUsuńMoże to nie będzie "tamten" chleb bo dzisiaj inne zboża, inna mąka, inny piec.. Ale będzie smakował wyjątkowo bo upieczesz go z czułością i miłością:-)
UsuńMyślę, że chleb 🍞 przygotowany z takim pietyzmem, w towarzystwie kota (wg chińskiej tradycji białe koty chroniły dom 🏡 i przynosiły szczęście) nie musi być idealny, ale na pewno jest pyszny.
OdpowiedzUsuńCiepły chleb i mruczący kot to przepis na szczęście w domu🙂
UsuńCoś jest na rzeczy, ja sobie domu bez kota nie umiem nawet wyobrazić. Mam je od zawsze, bo rodzice też kochali koty. 🤗
UsuńI w moim rodzinnym domu zawsze były koty, teraz są tam 3. I ja nie potrafiłabym żyć bez kociego futerka, dlatego mam Puszka:-) Udało mi się zrobić z męża prawdziwego kociarza i bardzo się z tego cieszę:-)
UsuńO mamuniu, co to za chlebek! Wygląda przepysznie! Jaki cudowny poranek!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że chlebek i poranek tak Ci się podobają:-)
UsuńNajcudniejsze są zwyczajne momenty, normalne poranki, wieczory - nie ma znaczenia pora dnia. Takie kocham najbardziej. Z miłością, z ciepłem, z zapachem chleba, kawy, z resztkami snu strząsanymi mrugnięciami powiek... Babcia zawsze piekła chleb w tzw. szabaśniku (czyli piekarniku w piecu kuchennym na węgiel czy drewno), zapach pamiętam do dziś... Przytulam kochana ❤️
OdpowiedzUsuńTak, Aniu. To wszystko składa się na dom w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu. Pamiętam taki piec z szabaśnikiem🙂 To było serce babcinego domu. Pozdrawiam kochana❤️
UsuńSłowo "szabaśnik" jest nasze małopolskie, gdzie indziej nie słyszałam. Gdy o babcinych wypiekach myślę zawsze go używam. Tak jak zwykle mówię "na dwór", to w Szczawnicy od razu wychodzę "na pole" 😀 Buziaki 😘
UsuńHaha🙂 'Na dwór' i 'na pole' to taka wielka/mała ale i bardzo zabawna różnica w mowie. Ja zawsze wychodzę 'na pole' i od razu wiadomo skąd jestem😅 Przytulam Aniu🥰
Usuń😀😀🐈⬛❤️
Usuń❤️❤️❤️
UsuńSmakowity chlebek! Lubię takie domowe wypieki :)
OdpowiedzUsuńJa również:-) Dziękuję.
Usuń