Opowieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami.
Puszek nie ucierpiał, przeciwnik nie przeżył.
To był jeden z pierwszych dni Puszka w naszym domu. Jeszcze nie znał wszystkich kątów, zapachów i odgłosów. Jego białe łapki ostrożnie badały chłodne płytki, a cytrynowe oczy szeroko otwierały się na każdy zakamarek nowego królestwa. Nie wiedzieliśmy jeszcze, kim tak naprawdę jest ten koci maluch. Myśleliśmy o nim: puchata kula miłości. Tymczasem szybko okazało się, że zamieszkał z nami bezwzględny zabójca i oddany obrońca.
Tamtego pamiętnego poranka wszystko wydawało się zwyczajne. Było cicho i spokojnie tak, jak to bywa między leniwymi krokami świątecznych dni, a pierwszym oddechem nowego roku. W mieszkaniu unosiła się atmosfera ciepła i bliskości, która wkradła się nawet do łazienki. Płytki błyszczały, ręczniki wisiały na swoim miejscu, nawet mydelniczka się uśmiechała, jak to miała w zwyczaju. A jednak...coś było nie tak.
Nie wiem jak to się zaczęło. Być może papier toaletowy poruszył się pierwszy. Może wydał ten charakterystyczny szelest, który tylko kocie uszy potrafią usłyszeć. Puszek, młody i ciekawski natychmiast poszedł zbadać teren. Jedno spojrzenie. I drugie. Papier niemal bezgłośnie sunął w stronę podłogi z zamiarem opanowania całej przestrzeni. Najwyraźniej chciał owinąć Puszka w kokon, oplątać łapki i zaczaić się na ogon! Puszek był mały i nie do końca świadomy swojej wielkości. Był kotem, który dopiero uczył się świata ale już wiedział, że są rzeczy, którym nie wolno odpuszczać.
Uderzył kilka razy ogonkiem o płytki i rzucił się na rozwijające się zagrożenie! Pazury w ruch. Uderzenie z prawej. Szarpnięcie z lewej. Skoki jak z filmu akcji. Salto i boksowanie tylnymi łapami. Zwinna turlanka w stronę drzwi i powrót żeby dokończyć mordu, zatapiając kły w przeciwniku. A w tle dramatyczna muzyka, która oczywiście brzmiała tylko w jego łebku ale uwierzcie, była epicka.
Papier nie miał szans. Rozszarpany na strzępy, porozrzucany po kątach jak konfetti po krótkiej karierze łazienkowego zaborcy. Puszek zakończył walkę z zadyszką. Położył się pośrodku zniszczenia z miną mówiącą: "nie dziękujcie, w końcu od tego tu jestem" i z powagą wojownika...polizał łapkę. A potem...zasnął. Wśród białego pobojowiska, otulony chmurką własnego zwycięstwa.
Nie wiemy czy wtedy Puszek poczuł się już całkiem u siebie. Ale po tej bitwie nie mieliśmy wątpliwości- łazienka należała do niego. I nikt nie odważył się z tym dyskutować.
Nie pytajcie, co się stało z papierem.
Zapytajcie, jak w ogóle odważył się zaatakować.
/Puszek 🐾/
Puszkiem pisane,
błyskotliwie podane
Jaka fajna historia, a Puszek jest mega piękny. No i co poradzić, łazienka ma swego króla. ;D Cudownie się Ciebie czyta, pisać to Ty potrafisz, otulasz słowami serce. Dla Ciebie i Puszka ślę serdeczne pozdrowienia i tulę mocno. :) <3
OdpowiedzUsuńPiękna jest Twoja historia o Puszku i papierowym potworze. A sam Puszek - jak napisałaś - puchata miłość i jak tu się jej oprzeć :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Papier powinien znać swoje miejsce i nigdy, przenigdy, nie stawać kotu w poprzek drogi. To samo dotyczy słoików z kemem na łazienkowej półce, nie potrafią ustać spokojnie, a kiedy kot próbuje wprowadzić porządek i zdrowe zasady, potrafią złośliwie stoczyć się na dół i potłuc człowiekowi umywalkę. 1000 głasków dla Puszka, łazienkowego bohatera!
OdpowiedzUsuńTaki papierowy potwór może wystraszyć, ale odważny kot da radę!
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy tak szybko potrafiłabym wybaczyć temu papierowi!
OdpowiedzUsuńJak on mógł... zaatakować takie słodkie stworzonko :)
Mam nadzieję, że kolejne zakupione przez Ciebie papiery były już bardziej posłuszne i doskonale wiedziały, kto tam rządzi :)
Słodka opowieść i doskonale napisana... uśmiech nie schodził mi z twarzy :)
Serdecznie Cię pozdrawiam.
Brawo mlody! Uratowales lazienke po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni przed zmasowanym atakiem papierowego najezdzcy. No wypisz-wymaluj Jagiello pod Grunwaldem.
OdpowiedzUsuńnie jest to dla mnie żadna nowość... jakiś czas temu nasz Lucjan /ten drugi, czarny europ/ miał kryzys wieku średniego i ogarnął pół rolki...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)