piątek, 12 grudnia 2025

33. Opowieść o zwyczajnym wieczorze

 

  Powoli zapada wieczór. Księżyc leniwie wędruje po niebie. Światło lampy miękko osiada na ścianach, książkach i innych bibelotach. Na stole okruszki po kolacji, której zapach wciąż unosi się w powietrzu. Gdzieś w tle słychać jakiś łomot. To chyba sąsiad zamyka okno.

  Mam na sobie stary, rozwleczony sweter. Taki, który pamięta wiele wieczorów i wcale nie jest sexy. Zbyt długie rękawy podciągnęłam niedbale, a włosy spięłam w luźny kok jak zawsze, gdy dzień kończy się spokojem. Ścieram okruchy ze stołu, przestawiam kubki, myję naczynia, odkładam drobiazgi na swoje miejsce. Każdy ruch jest wpisany w rytm wieczoru i melodię, którą zna dom.

  Mąż siedzi na sofie z jakimiś zapiskami w dłoni i w skupieniu je przegląda. Czasem zerka w moją stronę i uśmiecha się tym uśmiechem, który napełnia mnie poczuciem bezpieczeństwa.

  Kiedy wreszcie skończę się kręcić po kuchni, siadam koło niego. Wieczór zapowiada się przyjemnie. Dereniowe wino z naszej własnej, Puszkowej winiarni i prawdopodobnie przedostatni odcinek serialu "El inmortal. Gangi Madrytu" oraz kolejny "Wartowników".

  Obecność Męża, mruczenie Puszka, niezły seans, zapach wina i ciepło wieczoru dają mi poczucie spokoju i szczęścia.


Mruczę, by przypomnieć wam, 

że jesteśmy tu razem i wszystko jest dobrze.

/Puszek 🐾/


Wypowiedziane szeptem, zapisane puszkiem...

*zdjęcie z internetu;

1 komentarz:

  1. Ja wieczory spedzam oblozona futrami, na skrawku kanapy, bo reszte zajmuja one. Przydalby sie jeszcze jakis osobnik meskiej "puci" do przytulenia, no ale nie mozna miec wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest jak okruszek zostawiony na ścieżce – prowadzi do spotkania. Napisz słowo, zdanie, myśl – miło mi będzie Cię tu "usłyszeć".