niedziela, 23 listopada 2025

31. Opowieść o moim Tacie

 

  Są ludzie, którzy- jak Urszula- swoją obecnością wypełniają dom do ostatniego kąta. A gdy ich zabraknie zostaje pustka, którą trudno zapełnić i uczymy się nosić ich obecność w sercu.

  Taki był mój Tato. Wesoły, troskliwy,  pełen życia, zawsze w ruchu. Ciągle coś robił. Przycinał gałęzie, podlewał, sadził, przesadzał... Ziemia go kochała, a on ją. Był zapalonym ogrodnikiem, ale nie tylko. Był po prostu dobrym człowiekiem i najwspanialszym Tatą na świecie. Takim, który mówił rzeczy wprost. Czasem śmiesznie, czasem celnie do bólu. Do dziś słyszę jego słowa i uśmiecham się przez łzy. Bo to był On. Mój Tato.

  Kiedy był w domu, czuło się jego energię. W dźwiękach kroków, w zapachu ziemi przyniesionej na butach, w radiu grającym gdzieś w tle, w jego donośnym 'no, co tam?'

  Nasza więź była silna. Byłam 'córusią Tatusia'. Mówił do mnie 'Dziecio', pomimo, że na karku miałam już prawie szósty krzyżyk. To jedno słowo wystarczało, bym czuła się ważna, bezpieczna i bezwarunkowo kochana.

  Nauczył mnie niemal wszystkiego, co sam umiał. Rozbudził ciekawość świata. Pokazał jak sadzić, jak naprawiać, jak patrzeć na świat z humorem i dystansem. Nauczył mnie rozpoznawać rośliny i grzyby. Otworzył przede mną świat książek pokazując, że w słowach można znaleźć cały wszechświat. Dzięki niemu pokochałam czytanie Nauczył miłości do przyrody i szacunku do ludzi, który niestety coraz częściej podlega weryfikacji. Nauczył walczyć o siebie i wielu innych rzeczy. Nie nauczył mnie rysować. Bo do tego, jak mówił 'trzeba mieć rękę'. A ja z trudem rysowałam prostą kreskę. I tak jest do dzisiaj.

  Dzwonił do mnie w poniedziałkowe i piątkowe poranki. Czasem tylko po to, by zapytać 'co słychać, Dziecio?' Te rozmowy były jak ramiona, przytrzymujące dzień zanim się zacznie. I zawsze kończyły się wzajemnymi wyznaniami miłości. 'Kocham cię, Dziecio'. 'Kocham cię, Tatko'.

  Tego feralnego listopadowego piątku, który później okazał się najgorszym dniem w moim dotychczasowym życiu, obudziłam się z niepokojem i ściśniętym sercem. Nad ranem miałam dziwny sen, w którym przez kuchenne okno widziałam, jak zmarły kilka lat temu Wujek obejmuje Tatę w geście powitania, mówiąc do niego 'cześć brachu'. Ranek wypełnił się tym obrazem...

  Ale gdy Tato zadzwonił o zwykłej porze, poczułam ulgę. Porozmawialiśmy, pożartowaliśmy jak zawsze. 'Do usłyszenia w poniedziałek' pożegnaliśmy się. Ten telefon uśpił moją czujność.

  Jakieś dwie godziny później zadzwoniła Siostra. Tato wyszedł do ogrodu i przewrócił się. Na wprost kuchennego okna... Mimo reanimacji nie uratowano go. Wtedy zrozumiałam swój sen, ale było już za późno...

  Świat się zatrzymał. W głowie pulsował ból. W gardle urosła gula, a łzy spływały po policzkach. I chociaż od tamtej chwili mijają trzy lata, ten moment trwa we mnie do dziś.

  Mam mnóstwo wspomnień z Tatą. Zbyt wiele, żeby zmieścić je w jednym wpisie. Zostawił po sobie smutek, tęsknotę i żal. Ale też ogrom wdzięczności za wszystko, co było. Bo to, co najważniejsze zostaje. Wspomnienia. Miłość. Ogród, który wciąż rośnie. I to miejsce w sercu, którego nikt nie wypełni.

  Tato, dziś w rocznicę Twojego odejścia, zapalam dla Ciebie światło. Ciepłe. Prawdziwe. Takie, jakim byłeś. I wierzę... Naprawdę wierzę, że gdzieś tam, pośród zieleni, gdzie ziemia pachnie świeżo, a niebo ma najczystszy błękit... Patrzysz. Słyszysz. Uśmiechasz się do mnie 'no, Dziecio... jakoś sobie radzisz, co?'  I wierzę, że przyjdzie taki poniedziałek, w którym znowu się spotkamy i poczuję Twoją bliskość, której tak mi brak.

  Rano, kiedy łzy same napływały mi do oczu, Puszek położył się przy mnie cichy jak myśl i zasnął. I właśnie w tym jego bezczelnym śnie, było coś tak bardzo... domowego.


Nie płacz. On wciąż tu jest.

Po prostu trochę inaczej.

/Puszek🐾 /


Wypowiedziane szeptem, zapisane puszkiem...

*zdjęcie własne;

4 komentarze:

  1. Piękny post. Piękna, bezwarunkowa miłość.Wzruszająca, jedyna, niepowtarzalna.

    OdpowiedzUsuń
  2. To tylko ta i tamta strona. I chociaż nie wiemy czy i jak tam jest to czujemy więż, niechby tylko psychiczną.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam nic do powiedzenia o swoim ojcu, bo o zmarlych powinno sie dobrze albo wcale. Ale zazdroszcze Ci takiego taty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wzruszający, bardzo piękny post. Trudno pogodzić się z odejściem wspaniałego Rodzica. Twój Ukochany Tato zostawił po sobie ból, smutek, tęsknotę i żal. Doskonale Cię rozumiem:)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest jak okruszek zostawiony na ścieżce – prowadzi do spotkania. Napisz słowo, zdanie, myśl – miło mi będzie Cię tu "usłyszeć".