Nie wiem czy rytuksymab kiedykolwiek spojrzał w lustro. Ale gdyby potrafił przeczytać swoje imię, pewnie by się zdziwił, bo ja nazywam go inaczej.
Mówię na niego ŻYCIE. Bo właśnie to ma dla mnie robić-podtrzymywać mnie przy życiu. Co dwa miesiące siadam w wygodnym fotelu Dziennego Oddziału Leczenia Chorób Hematologicznych i pozwalam mu płynąć moimi żyłami. I dzisiaj właśnie jest ten dzień.
Piszę do Was, a rytuksymab powoli miesza się z moją krwią. Spędzę tu około 6 godzin. W miejscu, które- choć może brzmi groźnie- stało się dla mnie oswojoną przestrzenią. Opiekę mam tu troskliwą i profesjonalną. Pielęgniarki są jak czułe latarnie morskie, a lekarze jak sternicy, którzy wiedzą kiedy zwolnić, a kiedy dodać mocy.
Zadziwiające jak ten czas, który mógłby być pustką, wypełnia się ludźmi. Zawarłam tu znajomości, a nawet przyjaźnie. Gadamy o wszystkim- o lekach, o wakacjach, pogodzie i życiu. Wymieniamy się doświadczeniami, wspieramy, żartujemy, a nawet śmiejemy się w tym naszym Kręgu Niepochłoniętych. A kiedy trzeba- milczymy. To też jest lekarstwo.
Skutki uboczne zaczną dokuczać po kilku dniach. Bóle w miejscu guza, bóle kręgosłupa, stawów i mięśni, bóle zębów. Potem miną i pojawią się inne, na które już nie zwracam uwagi.
Nie będę udawać, że nagle wszystko zmieniło się na lepsze. Ale coś się zmieniło naprawdę. Mam w sobie więcej uważności. Więcej cierpliwości i wyrozumiałości. I ogromną czułość dla codzienności. Świat już nie musi się popisywać. Wystarczy, że rano wstaje słońce, a Puszek wskakuje mi na kolana jak biały cień, który wie kiedy być blisko.
Czasem czuję lęk i mam dość ale pamiętam, że nawet jeśli nie wiem dokąd zmierzam, to jestem w drodze. A to jest dowód, że jeszcze tu jestem. Jeszcze sięgam po kawę. Jeszcze śmieję się chociaż czasem przez łzy. Jeszcze marzę.
Jeszcze trwam...
Pamiętaj, że najskuteczniejsze lekarstwo, to obecność.
Nawet jeśli to tylko biały ogon i mruczenie pod kołdrą.
/Puszek 🐾/
Wypowiedziane szeptem, zapisane puszkiem...
*zdjęcie własne;
Właśnie to życie sprawia, że żyjemy. Żyjemy naprawdę, bardziej uważnie, bardziej otwarte na to co przynosi każda chwila. Cieszy każde słowo, każdy bezinteresowny gest, słoneczny czy deszczowy poranek, mruczenie kota. Każda taka chwila sprawia, że to trwanie ma swój urok i sens...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrowienia dla Was
Choroba uczy uważności. I nagle mruczenie kota, światło poranka czy ciepłe słowo mają większy sens niż wszystko inne.
UsuńDziękuję z serca i pozdrawiam.
Właściwie to nie wiem co napisać bo wiem , że w takich razach wszelkie "pocieszenia" mogą zabrzmieć w uszach osoby chorej jak pusty frazes ...na ogół nie chcemy słyszeć tych wszystkich "będzie dobrze". Czytając Twój tekst miałam wrażenie jakbym czytała o sobie z czasu intensywnego leczenia raka piersi. I wiesz co? Powiem tak przy całej Twojej wrażliwości i delikatności jesteś naprawdę silną osobowością , kobietą z charakterem do tego otwarcie mówisz o tym co Cię dotknęło, uśmiechasz się do świata i ludzi ... a to w takich razach naprawdę bardzo pomaga. Ktoś kiedyś powiedział stal hartuje się w ogniu, a człowiek w walce z trudnościami ... i to jest prawdą. Trzymaj się ciepło.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci… Za obecność, za zrozumienie, za to że podzieliłaś się swoim doświadczeniem. Masz rację – pocieszenia czasem bolą, a milcząca bliskość i prawda – leczą.
UsuńŚciskam i życzę zdrowia.
Dzienny Oddział Leczenia Chorób Hematologicznych - czyli DOLCHe - znaczy - słodki.
OdpowiedzUsuńŻyczę żeby się sprawdziło.
Ależ to słodkie rozwinięcie skrótu – sama na to nie wpadłam. Dziękuję! Podoba mi się tak bardzo, że przy najbliższej wizycie podzielę się nim z moimi współtowarzyszami z DOLCHe. Na pewno osłodzi nam ten dzień.
UsuńPozdrawiam!
nie będę jak idiota pytał, co znaczy owo tajemnicze słowo w tytule, bo w sumie wszystko już wyjaśniłaś, a reszta jest do znalezienia w necie...
OdpowiedzUsuńzaś o tym, jak ważny jest wtedy taki (w Twoim przypadku) Puszek na kolanach nie ma sensu gadać, bo Ty to świetnie wiesz, a ja to świetnie sensuję...
p.jzns :)
No wiesz...nie ma głupich pytań. Ja przed pierwszym wlewem zapytałam lekarza, czy po tym rytuksymabie nie zacznę przypadkiem piszczeć jak mysz 🤭 Na szczęście nadal gadam po ludzku 😉
Usuńgdy kobieta piszczy jak mysz, to nic się nie dzieje, faceci nawet to lubią, gorzej jest, gdy jej futro urośnie na gorsie i torsie...
Usuńale w sumie masz rację, pewne pytania trzeba zadawać, ja przy każdym nowym leku upewniam się, czy nie zacznę potem bzykać jak komar, bo chłopu to nie przystoi...
I właśnie dlatego życie bywa ciekawsze od ulotki farmaceutycznej. Każdy lek to jak randka w ciemno – niby pomaga, ale kto wie, co potem zacznie rosnąć albo bzyczeć.
Usuńto fakt, Pinio nie urósł od pigułek na rośnięcie, ale jego biały, porcelanowy słoń Dominik przerósł ludzkie pojęcie...
UsuńMoże to właśnie tak, że nie rośnie ten, kto ma urosnąć, tylko ten, kto ma coś ważnego do powiedzenia...
UsuńPo prostu- dużo zdrowia życzę!❣️
OdpowiedzUsuńDziękuję🙂
UsuńZaczęłaś lekko, teraz weszłaś na inny poziom, ale wyczuwam zaufanie i nadzieję, trwaj więc i walcz o każdy kamień na swojej drodze!
OdpowiedzUsuńTak, jest we mnie zaufanie. A te kamienie zbieram, czasem się potykam, ale idę dalej...
UsuńJestes bardzo dzielna, silna i piekna. I dobrze, ze masz Puszka, ktory zawsze na Ciebie czeka. Zdrowia zycze! ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serca❤️ Mam też męża, który ukrywa się między zdaniami 😉 I to właśnie oni – ten mruczący i ten cichy – dają mi ogrom siły.
UsuńPo przeczytaniu tego tekstu, na długą chwilę zastygłam jak skała. Z ręką zatrzymaną przy ustach, trwałam tak z 10 minut, zanim zaczęłam pisać. I tak naprawdę nie wiem, co napisać, bo żadne moje słowa pocieszenia nie będą tu na miejscu.
OdpowiedzUsuńWidać, że kochasz życie, więc życzę Ci, żeby ta miłość trwała dłuuuuugo...
Masz Puszka i życie, a raczej życie i Puszka. Niech jedno i drugie będzie z Tobą, ile się da. Przytulam!
Dziękuję Ci za ten moment ciszy przed słowem – to najpiękniejszy rodzaj obecności. Masz rację, kocham życie. I postanowiłam, że to ja zabiorę tego dziada ze sobą do grobu, a nie on mnie do niego wpędzi. Mam życie, mam Puszka i mam męża, który – choć ukryty między zdaniami – jest przy mnie zawsze. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńŻyczę Ci wytrwałości, optymizmu, cierpliwości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję i pozdrawiam🙂
UsuńŻyczę wiele sił i wytrwałości. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam.
UsuńNapisałam komentarz, ale go skasowałam, bo wydawało mi się, że może powinno to być coś innego...Podziwiam Twoją dojrzałość i odwagę, wiem ile to kosztuje, bo sama też byłam na krawędzi. Wtedy wszystko dobrze się skończyło, ale od tamtej pory nic już nie jest talkie samo, a tamte sprawy ciągle we mnie żyją, chociaż czasem myślę, że o nich zapomniałam. Kibicuję Ci z całego serca z wiarą, że wszystko dobrze się skończy. Powtórzę jeszcze raz to co napisałam poprzednio, że Ty też jesteś latarnią morską wskazująca drogę.🩷
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za to, że mimo wahania zostawiłaś swój głos. To wiele dla mnie znaczy. Wiem, co znaczy „nic już nie jest takie samo” – i właśnie dlatego tak bardzo doceniam każde „jestem”. Ściskam Cię mocno. Latarnia do latarnia😉
UsuńPodobało mi się to, co napisałaś u mnie: "Dawno się nawróciłam. Na czułość. Na szacunek. Na myślenie. I na poranną kawę z kotem na kolanach." Ja bym jeszcze dodał ciekawość Świata. W ten sposób każdy dzień wnosi coś dobrego. Gdy 17 lat temu dostawałem pierwszą porcję chemii, byłem dość typowym Polakiem. Za dużo biegu, za mało relacji z otoczeniem. 14 lat temu, gdy przyjmowałem ostatnią dawkę chemii, moja mentalność uległa dużej zmianie. Lata po leczeniu, to najlepsze lata mojego życia. Odpuściłem sobie stukanie tam, gdzie mnie nie chcą, skupiłem się na tych, którym zależy na relacji ze mną. I spokojnie, na miarę swoich możliwości rozpocząłem kolejny etap mojej przygody ze Światem, Mam nadzieję, że u Ciebie będzie tak samo.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tę opowieść, za perspektywę, która dodaje otuchy, za mądre, spokojne słowa, które zostają w człowieku na dłużej. Ciekawość świata zawsze miałam i mam nadal. To ona trzyma mnie w ruchu, każe patrzeć dalej, nawet gdy bywa trudno.
UsuńZdrowie jest bardzo ważne, ale tak naprawdę najważniejsze jest, jak się traktuje drugiego człowieka na co dzień.
OdpowiedzUsuńWszystkie powyższe deklaracje są puste, jeśli tego szacunku zabraknie. Trudno jest po wszystkim związać raz naderwaną więź.
Szacunek i codzienna obecność ważą czasem więcej niż wielkie słowa. A poranione więzi – choć można je zszyć – nigdy nie będą już takie same. Dziękuję, że zostawiłaś tu te ważne myśli.
UsuńZdrowia i przede wszystkim zdrowia życzę. Sympatię moją masz a prori.
UsuńDziękuję za życzenia i za tę a priori sympatię, która naprawdę rozgrzewa🙂 Postaram się zrobić wszystko, żeby jej nie stracić🙂
UsuńKochana, nie ma przypadków, wiem o tym od dawna. Wszystko jest "po coś". Mam przed sobą książkę, którą czytałam dawno temu, z 1995 roku, a teraz do mnie wróciła. To "Miłość, medycyna i cuda" autorstwa Bernie S. Diesel. Może dlatego wyskoczyła z półki, żebym Ci o niej powiedziała? Spróbuj kupić na Allegro. Ciekawe, że nie przypomniała o sobie kiedy MŚ jeździł na naświetlania. Może dlatego, że obiecałam Wszechświatowi iż przestanę jeść mięso... Każda droga do celu jest dobra gdy innym nie robi krzywdy. Przytulam Cię najserdeczniej♥️♥️♥️
OdpowiedzUsuńDroga Aniu, ja też wierzę, że nic nie dzieje się przypadkiem. I że książki wracają wtedy, gdy mają nam coś ważnego do powiedzenia. Dziękuję Ci za ten znak. Poszukam „Miłości, medycyny i cudów”, bo czuję, że powinna do mnie teraz trafić. Może właśnie dlatego „wyskoczyła” do Ciebie – żebyś przekazała ją dalej. A Twoja obietnica Wszechświatowi jest piękna🙂 Przytulam Cię mocno ♥️❤️❤️
UsuńGłupi telefon! Żaden Diesel tylko SIEGEL!!!
OdpowiedzUsuń😉
UsuńDziękuję za wizytę u mnie :)
OdpowiedzUsuńI zdrowia Ci z serca życzę.
Mam jeszcze pytanie: Czy Puszek to kot rasy Maine Coon...?
Bardzo dziękuję🙂
OdpowiedzUsuńTak, Puszek jest maine coon'em.
Mam dwa koty rasy Maine Coon, zdjęcia są u mnie na blogu :)
UsuńAle super! Też planuję drugiego MCO🙂
UsuńO rany, i co Ci tu napisać. Nic mądrego nie przychodzi mi do głowy, zresztą widzę że Ty już poznałaś najważniejsze mądrości...przytulam ♥️
OdpowiedzUsuńNapisałaś właśnie coś bardzo ważnego – bo czasem nie trzeba mówić nic mądrego. Wystarczy być. I ja to czuję. Ściskam🧡
UsuńPaniu od Puszka, nie miałam czasu ciebie czytać wnikliwie, bo akurat pojawiłaś się w gorącym dla mnie czasie. Teraz wyprawa pochłania mnie całkowicie i tylko dlatego że stoimy w porcie w oczekiwaniu na prom, mam czas na czytanie blogów. Kiedyś sie trzeba zatrzymać. Wnikliwie rozejrzec wokół. Może docenic to co mamy...Życzę Ci dużo sił i życia jak lubisz😘
OdpowiedzUsuńI do zobaczenia.
Dziękuję, że w biegu między portem, a kolejnym kawałkiem świata znalazłaś chwilę, by tu zajrzeć. Twoje słowa są ważne i bardzo je doceniam.
UsuńŻyczę Ci dobrej podróży – niech przyniesie to, czego teraz najbardziej potrzebujesz.
Do zobaczenia, zawsze z radością🙂
Kochana
OdpowiedzUsuńJak cenne jest zdrowie, najbardziej się można przekonać w okresie kryzysu, zwłaszcza poważnego, bólowego.
Sercem jestem z Tobą💖😊
Masz rację, Morgano. Dopiero w trudnych chwilach widać, jak bezcenne jest zdrowie. Dziękuję, że zostawiłaś tu tyle serca. Życzę Ci zdrowia, kochana🧡
UsuńMarzenia są nieśmiertelne, więc zawsze trzeba marzyć...
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię najserdeczniej ...
Tak, marzenia są jak ogień w kominku — dają ciepło, światło i nadzieję, nawet gdy za oknem zawierucha.
UsuńWitam Kochana💚
OdpowiedzUsuńprzytulam Cię całym sercem 🤗😘 ..wiem o czym piszesz aż za dobrze.. trochę się przewinęło chorób, ale najważniejsze że jestem i żyję! ..zaczęłam inaczej patrzeć na życie 5 lat temu, kiedy usunięto mi guz z serca.. dziękuję za wszystko z pokorą i jestem wdzięczna za każdą chwilę życia 💖
ściskam Cię Anetko najserdeczniej i najmocniej i jestem z Tobą 🥰
zdrówka szlachetnego życzę Ci całym sercem 💗🤗😘
Kochana Aniu🥰
UsuńTwoje słowa niosą tyle siły i czułości. Dziękuję, że się nimi podzieliłaś.
Guz w sercu... aż mi zadrżało coś w środku. Ale jesteś. Cała i wdzięczna za życie – to najpiękniejsze, co można sobie ofiarować.
Wiem, że rozumiesz. Tak naprawdę, głęboko.
Dobrze mieć Cię obok, nawet w tej wirtualnej przestrzeni – to naprawdę coś więcej niż tylko słowa.
Ściskam Cię równie mocno❤️ i z serca odwzajemniam każde dobre życzenie 🫶
Niech każdy dzień niesie Ci zdrowie💚 i spokój💙 – taki, który koi aż do samej duszy😘🫶🤗
Witaj już sierpniowo
OdpowiedzUsuńJak mogłam wcześniej przeoczyć ten post? Czytałam i z początku nie mogłam zrozumieć o czym czytam. Przeczytałam jeszcze raz.... Dopiero się poznałyśmy. Pięknie piszesz, cudne komentarze u mnie zostawiasz, zagłębiając się jeszcze w przeszłość. Co mogę Ci napisać? Z doświadczenia wiem, że żadne słowa tak naprawdę nie pomagają. Czasem pocieszamy, bo to wypada, a potem znikamy we własnej codzienność. Pomaga jednak świadomość, że ktoś jest blisko, dobre myśli zostawia, że po prostu zawsze jest na wyciągniecie ręki....
Kilka razy zatrzymałam się w biegu, posiedziałam na moim zakręcie. Teraz kolejny zakręt przede mną? Czy znowu się zatrzymam, czy minę go szybko?
Czasem życie daje nam znaki, że trzeba się zatrzymać, aby potem ruszyć dalej. Gdyby nie moje zakręty pewnie nie byłoby tych ostatnich dobrych lat.
https://szimena.blogspot.com/2021/11/a-ja-jestem.html
https://szimena.blogspot.com/2022/03/wiosna-w-kolorowej-sukience-na-zakrecie.html
https://szimena.blogspot.com/2022/06/na-rozdrozach.html
https://szimena.blogspot.com/2025/06/autostrada-mysli.html
https://szimena.blogspot.com/2025/06/droga-przez-zycie-prosta-czy-kretymi.html#comment-form
Pozdrawiam zapachem floksów i nieustannie dobre myśli przesyłam
Dziękuję Ci za te słowa. Masz rację — czasem same słowa niewiele zmieniają, ale świadomość czyjejś obecności dodaje sił. Twoja umiejętność zatrzymania się na zakrętach to prawdziwa siła. Mam nadzieję, że kolejny zakręt przyniesie Ci dużo dobra.
UsuńTeż mam taką nadzieję....
UsuńTrzymam za to kciuki🙂
UsuńTrzymam za Ciebie wszystkie dobre myśli. I za Puszka małego strażnika nadziei <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję🙂
UsuńI ja jestem z Tobą
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo 🙂
Usuń