Zabiorę Was dzisiaj do kuchni, w której zamiast przepisów piszą się zaklęcia, a zwykły słoik może stać się kapsułą wspomnień.
Tak narodził się Domowy Szept. Z potrzeby serca, z ciszy i wspomnień, z zapachu lasu w lipcu. Nie nalewka lecz czar. Nie trunek lecz historia zamknięta w bursztynowej kropli. Domowy talizman. Eliksir dobroci i czułości.
Trzydzieści orzechów włoskich, jeszcze zielonych, miękkich i nieśmiałych. Trzydzieści jak... trzydzieści dni na przemian słonecznych i pochmurnych. Jak trzydzieści życzeń i szeptów w letni wieczór. Orzechy, których wnętrze przypominało jeszcze mleczny sen podzieliłam na ćwiartki i wrzuciłam do słoja, a wraz z nimi garść intencji, odrobinę czaru oraz okruchy wspomnień o dzieciństwie, o babcinym kredensie, o spaniu na sianie, o tacie... I dorzuciłam do nich przyprawy- niby codzienne, a jednak magiczne:
-kilka goździków, jak drobne serca na patyczkach z myślą o czułości;
-kawałek cynamonu, pachnący ciepłem dłoni i wspomnieniem zimy, która przyjdzie;
-kilka ziaren ziela angielskiego jak maleńkie księżyce, które niosą spokój w środku nocy;
-kawałek cytrynowej skórki dla jasności, która zawsze powraca, choćby zza najciemniejszej chmury;
Zalałam wszystko tym, co łączy- spirytusem i wodą, duchem i łagodnością, siłą i miękkością. Proporcje nie były przypadkowe- miały spotkać się pośrodku, jak dwoje ludzi, którzy się odnaleźli.
Zanim zamknęłam słój, pochyliłam się nad nim jak nad listem do siebie i szeptem wypowiedziałam zaklęcie:
w blasku słońca i cienia liści,
niech ta nalewka duszę oczyści,
orzech zielony, cynamon z daleka,
niech dobro w sercu na zawsze czeka.
kropla cytryny na radość i świeżość,
goździk na miłość i myśli serdeczność,
niech z czasem dojrzewa,
niech moc w niej się skrywa,
dla zdrowia, spokoju niech będzie prawdziwa.
Słój został zapieczętowany niczym szkatułka z zaczarowanym światłem i odstawiony w cień. W miejsce, w którym dojrzewają sny i miękną wspomnienia.
Czterdzieści dni-to nie czas, to rytuał ciszy i przejścia między tym, co było, a tym co ma nadejść. Tu nie trzeba wiele. Jedynie codziennego, czułego poruszenia. Delikatnego potrząśnięcia, jakbym budziła kogoś do życia. Słoik tańczy w dłoniach, a ja...myślę coś dobrego. Podaję w myślach herbatę komuś, kogo już nie ma. Uśmiecham się do siebie sprzed lat. Przytulam wspomnienie, które zbyt długo czekało za drzwiami... Słoik wszystko zapamięta.
A po czterdziestu dniach, gdy przemówi już wszystkimi szeptami przyjdzie chwila oddzielenia. Przecedzę esencję przez gazę jakbym przelewała przez nią pamięć. Zostaną w niej dni i noce, myśli i życzenia, które dojrzewały w ciszy. Dodam miód. Nie według przepisu lecz według serca. Tyle, ile brakowało w ostatnich rozmowach, w spojrzeniach, w myślach zbyt surowych wobec siebie.
I znowu czas oczekiwania. Nie kalendarzowy, tylko ten, który zna dusza. Bo nalewka uczy cierpliwości i pokory, że nie wszystko można mieć od razu. I uczy czułości, tej najważniejszej -do samej siebie.
A gdy jesień zawiśnie na drzewach, pewnego wieczoru, w którym chłód wsunie się w kąty, liście zatańczą na wietrze, a deszcz spłynie po szybach... Może przy świecach, może przy opowieści, może przy starej piosence, a na pewno z mruczeniem Puszka u stóp, przyjdzie czas na Domowy Szept w kieliszku.
Kropla za tych, co byli. Kropla za tych, co są. I jedna za mnie.
Nie wszystko musi dziać się od razu.
Czasem najlepiej dojrzewa to,
co zostawimy w spokoju.
/Puszek🐾 /
Wypowiedziane szeptem, zapisane puszkiem...
*zdjęcie własne;
Kto by pomyslal, ze z prozaicznego przygotowywania nalewki mozna zrobic taki rytual. Pewnie i dzialanie bedzie bardziej intensywne i lecznicze, kiedy nalewka bedzie juz gotowa. Oj, chyba mnie juz brzuch boli ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno pomoże – i na brzuch, i na chandrę. A jak dojrzeje, to butelka może powędrować i do Ciebie. Szykuj kieliszek!
UsuńDziękuję za odwiedziny i poetycki komentarz, wyłuskałaś fantazję ze zwyczajnych przygotowań. Nawet trywialne odtrawianie nabrało lekkości. 💜
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za odwiedziny i miłe słowa🙂
Usuńmoja babcia robiła podobną orzechówkę, choć przepis był prostszy... to była nalewka medyczna, nie rekreacyjna, a babcia była starej daty, więc wyznawała zasadę, że lekarstwo musi być niedobre (w smaku), żeby chory czuł moc leczenia...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Babcie wiedziały, jak postawić człowieka na nogi. Nawet jeśli trzeba było się skrzywić przy pierwszym łyku. Moja to wersja bardziej ugłaskana, ale niech Cię nie zwiedzie – działa!
UsuńNigdy nie robiłam nalewek, żadnych- ani leczniczych ani smakowych.
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą. Raz spróbujesz i już przepadłaś 😉
UsuńMam jeszcze jeden kieliszek takiej nalewki, którą zrobiła moja mama zanim odeszła cztery lata temu. Co jakiś czas wyciągam butelkę, patrzę na nią przez chwilę i odstawiam na miejsce.
OdpowiedzUsuńJa nastawiałam orzechówkę razem z tatą. Od kiedy go nie ma, robię to sama, ale czuję, że on jest obok – jak cicha obecność w każdej kropli. Twoja butelka od mamy to prawdziwy skarb – takie chwile są jak rozmowy z sercem, które zostaje na zawsze.
UsuńWspaniały przepis na "Domowy szept"! i najważniejsze to wypowiedziane zaklęcie. Nalewki robił mój mąż, ja już nie będę, żeby zbyt mocno nie przypominało...może jest jeszcze za wcześnie na to.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Ciebie i Puszka.
Ja nastawiałam nalewkę razem z tatą – to był nasz wspólny rytuał pełen czułości i spokoju. Od kiedy go nie ma, robię to sama, a każdy słoik to dla mnie taki cichy szept jego obecności. Wspomnienia mają moc, która nigdy nie przemija.
UsuńTwój mąż zostawił magiczne ślady w nalewkach, a wspomnienia są najpiękniejszym zaklęciem, które nigdy nie przemija.
Pozdrawiamy Cię serdecznie🙂
Pięknie szepczesz...prosto z serca i bogatej duszy...
OdpowiedzUsuńDo mnie trafia i cieszy bardzo, że są we wszechświecie ludzie tak wrażliwi, jak ja...
Pozdrawiam gorąco, Pola
P.S. Miałam fazę na robienie nalewek kilka lat temu. Teraz mocno zapracowane, nie jestem w stanie przestrzegać terminów wstrząsania i zlewania :)
Tak dobrze wiedzieć, że jesteśmy w tym wszechświecie – my, czuli i uważni.
UsuńA z nalewkami nic na siłę – one wrócą, gdy przyjdzie czas. Może znów zaszepczą, gdy świat zwolni choć odrobinę.
Taka nalewka to magiczny eliksir i panaceum na wszelkie zło:-)
OdpowiedzUsuńDziała wolno, ale trafia prosto do środka😉
UsuńJakie to cudowne. Aż się ciepło robi na sercu. Wspaniała nalewka. Taki eliksir musi czynić cuda. Podoba mi się twój styl pisania. Sprawia, że bardzo przyjemnie się czyta.
OdpowiedzUsuńKasiu, bardzo dziękuję, że doceniłaś mój styl i poczułaś tę ciepłą energię nalewki. To dla mnie ważne bo chcę się dzielić dobrą atmosferą i pozytywną magią codzienności🙂
UsuńPierwszy raz czytam przepis na cokolwiek, podany w taki duchowy sposób... coś wspaniałego. Czytając, czułam się, jakbym uczestniczyła w jakichś rytualnych i magicznych czynnościach, okraszonych magią, niezwyczajnymi myślami i siłą miłości. Jestem pod wrażeniem, to wielka sztuka zamienić zwykłą czynność w tak fascynującą ceremonię. Podziwiam...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za te słowa.
UsuńWszystkiego, co związane z orzechówką, nauczył mnie mój tato, również zaklęcia. To był nasz wspólny rytuał – cichy, uważny, pełen prostych gestów i głębokiego sensu.
Ta notka to dla mnie coś więcej niż przepis. To wyraz pamięci i tęsknoty.
Cieszę się, że odebrałaś ją właśnie tak– jako coś między słowami, między kroplami i czasem, który dojrzewa razem z nalewką.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Takiego czułego i uczuciowego przepisu to chyba nigdy wcześniej nie czytałam ❤️
OdpowiedzUsuńBo ta nalewka powstała z serca i czułości.
UsuńPięknie to opisałaś :) a teraz czas właśnie na różne przetwory.
OdpowiedzUsuńDziękuję🙂 Lato to najlepszy czas na zamykanie wspomnień w słoikach.
UsuńNo tak... teraz już wiem, skąd taki piękny komentarz u mnie. Masz poetycką duszę i potrafisz to wyrazić pięknymi słowami. To sztuka. Twoja wrażliwość porywa Czytelnika i sprawia, że czytając Twoje opowieści, chce się zostać na dłużej. Pozwól, że dołączę Twojego bloga do mojej skromnej galerii. I wiesz, mam wrażenie, jakbym znała Cię od lat. Ciekawe... bardzo ciekawe...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie...
Dziękuję z całego serca. Jeśli moje opowieści zatrzymują choć na chwilę, to znaczy, że warto pisać, to dla mnie ogromnie budujące. A to największy dar dla piszącego. Czuj się tu jak u siebie🙂 Może nasze dusze po prostu się znają?
UsuńPozdrawiam serdecznie🙂
Jak Ty pięknie piszesz! I to nawet zwykłe, wydawałoby się, przepisy! Ja nigdy nie robiłam nalewki ale do swojej absolutnie mnie namówiłaś! Uściski ♥️
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serca za te słowa. Cieszę się ogromnie, że przepis Cię poruszył – może to właśnie znak, że czas na Twoją pierwszą nalewkę😉
UsuńŚciskam🙂
Cała baśń o zielonych orzechach:) Śliczna.
OdpowiedzUsuńBo te zielone orzechy naprawdę mają w sobie coś z baśni😉
UsuńMagiczny przepis.. Czytając go nie wiem dlaczego myślałam o Szarym domku - to piękna i moja ulubiona bajka:)) Serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNalewka z zielonych orzechów mogłaby spokojnie stać na półce w Szarym domku – obok konfitur z mirabelek i fiołkowego cukru.
UsuńCieszę się, że ta opowieść Cię tam przeniosła. To znak, że magia działa.
Pozdrawiam🙂
witam Cię serdecznie💚
OdpowiedzUsuńmało mnie w necie, ale jak już jestem staram się nadrobić posty na ulubionych blogach..😊
piękny post, cudowny przepis.. jestem zachwycona, a może powinnaś pisać książki? 😍
wczytałam się z ogromna przyjemnością i oczywiście nadrobiłam zaległości.. jestem oczarowana, piszesz pięknie 🤩
- pozdrawiam najserdeczniej i najcieplej Anetko, życzę ogrom cudowności każdego dnia, ściskam mocno 🤗😘💖🍀
Aniu🧡mi miło Cię tutaj widzieć🙂
UsuńTwoje słowa są jak promyk słońca – dziękuję z całego serca.
Cieszę się, że orzechówka Ci się spodobała – to taka moja mała magia zamknięta w butelce🍾.
A co do książek… może kiedyś, kto wie? Póki co, piszę tutaj – z serca, między innymi dla Ciebie🙂
Ściskam Cię ciepło i dziękuję, że zaglądasz, nawet jeśli rzadko – to zawsze ogromna radość🫶🌸🧡😘
Jakie to śliczne, czułe, wzruszające... mam łzy w oczach, mój tata mi od razu stanął przed oczami... patrzę na jego portret wiszący na wprost i czuję obecność... Dziękuję za tę chwilę♥️ ♥️ ♥️
OdpowiedzUsuńAniu, dziękuję za te słowa.
UsuńWzruszyłam się razem z Tobą. Tak bardzo rozumiem to spojrzenie na portret, tę cichą obecność, która wciąż z nami jest – mimo że inaczej.
Cieszę się, że mogłam Ci podarować tę chwilę.
Przytulam Cię mocno ♥️🫶❤️
♥️♥️♥️ Przytulam ♥️♥️♥️
UsuńJa Ciebie również❤️❤️❤️
Usuń🌹🌹🌹
Usuń🌹🫶🌹
UsuńNajpiękniej napisany przepis, jaki czytałam <3 Pełen magii i wspomnień <3
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za Twoje słowa🙂
UsuńDroga Pani od Puszka, ależ fantastycznie i magicznie operuje Pani słowami! Szczerze zazdroszczę, jednocześnie kłaniam się nisko w pas, bo to prawdziwy dar - nie tylko dla Ciebie, ale także dla nas, czytelników. Jestem wielce zadowolona, że nie zakopałaś tego talentu w ziemi, tylko sukcesywnie dzielisz się nim z nami :)
OdpowiedzUsuńI bardzo ładnie proszę, jeśli kiedykolwiek wydasz książkę (a może już dawno to zrobiłaś???), to koniecznie daj znać. Pierwsza ustawię się w kolejce!
Rozbroiłaś mnie swoimi słowami i zrobiłaś mi swoim komentarzem dzień! A może i tydzień. No dobra – miesiąc też. Dziękuję Ci z całego serca moja droga🙂
UsuńPisanie zawsze było moim domem, tylko przez chwilę zgubiłam do niego klucz. Ale wróciłam – dzięki Puszkowi, życiu, no i takim duszom jak Ty, które czytają i potrafią zostawić po sobie coś tak pięknego.
Książki jeszcze nie ma, ale jeśli kiedyś się pojawi – to Ty będziesz pierwszą, która się o tym dowie. Obiecuję. I może nawet specjalna dedykacja od Puszka się znajdzie z odciskiem łapki😉
Jak miło! Cieszę się ogromnie, że moja skromna obecność tutaj dostarczyła Ci powodów do radości :) Na wszystkie pochlebne słowa w pełni zasłużyłaś - wiedz, że nie jestem osobą, która "słodzi" innym, by się im przypodobać. Lubię prawić komplementy, ale tylko w zasłużonych sytuacjach :)
UsuńHaha, to by była niesamowicie oryginalna dedykacja :) Nie wiem tylko, co powiedziałyby na nią moje rozpuszczone i zazdrosne koty, gdyby - nie daj Boże! - przez przypadek odkryły w książce odcisk łapy innego "puszka" ;) Biorąc pod uwagę, że moja kotka znana jest w domowym kręgu jako... "niszczarka", można się domyślić, że szybko przerobiłaby Twoją powieść na confetti!
Teraz już wiem, że Twój komplement płynie z serca i nie jest rozdawany na prawo i lewo. Dziękuję, to naprawdę wiele dla mnie znaczy.
UsuńUściski dla "Niszczarki" i całej domowej ekipy🙂
Piękny opis orzechówki😊
OdpowiedzUsuńZnam smak, polecam🤗
Dobrze, że powróciłaś do pisania bloga, potrzeba nam takiej poezji i słodyczy w słowach kochana🧡😊☕🍰📖📗
Serdeczności zostawiam moc😊🌞💛🌼
Morgano, dziękuję Ci z całego serca za te słowa – tak ciepłe i otulające jak poranna kawa z odrobiną mlecznej pianki ☕🧡
UsuńCieszę się ogromnie, że jesteś i że czytasz tak sercem.
Niech Ci dziś towarzyszy wszystko, co najlepsze🧡🌸🌼🌞