Nie tak daleko, jak by się chciało i nie tak dawno, żeby zapomnieć jak smakuje dobry flirt mieszkała Mirabelka. Nie była księżniczką i nie miała zamku. Ale miała małą kuchnię, która była jak wszechświat pachnący kawą, z oddechem grzechu i kawałkiem cynamonu na podłodze oraz... bardzo dobrze zaopatrzoną wyobraźnię.
W dzień gotowała zupy, które leczyły serca. W nocy marzenia, które przyprawiały o dreszcze. I chociaż jej rosół potrafił postawić na nogi nawet najbardziej złamane dusze, to sama Mirabelka od dawna nie czuła iskierki. Ani pod pokrywką, ani pod skórą.
Pewnego dnia, gdy świat pachniał koperkiem i nieodpisaną wiadomością, do jej drzwi zapukał On. Miał trzydniowy zarost, koszulę z rozpiętym guzikiem i spojrzenie, które wślizgiwało się pod skórę jak ciepłe masło w bułkę. Miał na imię Leon.
-Podobno gotujesz zupę, po której człowiekowi wraca chęć na... wszystko? Mirabelka uniosła brew.
-Tylko jeśli masz na myśli wszystko, co niegrzeczne.
Leon usiadł, a ona wrzuciła do garnka seler, pietruszkę, marchewkę i coś, czego nie da się kupić na żadnym targu- niedopowiedzenie. Podczas gdy zupa bulgotała, a zapach pieprzu i czosnku otulał kuchnię jak obietnica, płynęła rozmowa. Najpierw o winie. Potem o życiu. W końcu o miejscach na ciele, które pieprz lubi najbardziej.
Leon wolno oblizał łyżkę. Mirabelka upuściła serwetkę. A potem wszystko potoczyło się jak w dobrej bajce. Albo jak w bardzo złym romansie, który wcale nie jest do końca zły. Zupa została na kuchence. A w kuchni unosił się już zupełnie inny zapach.
-To była najlepsza zupa w moim życiu- powiedział rano Leon. Mirabelka tylko się uśmiechnęła i podała mu pudełko z porcją na wynos.
-Uważaj. Jest bardzo pikantna.
Nie każda bajka kończy się ślubem.
Ale są takie, które kończą się dwa razy
i za każdym razem z przyjemnością.
/Puszek 🐾/
Puszkiem pisane,
pikantnie podane
Czasami wystarczy tak niewiele, by bajka miała dobre zakończenie. To dobra alternatywa dla zwyczajności życia i nie zawsze dobre zakończenia, chociaż tajemnicza zupa zdaje się być najlepsza pod słońcem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ciebie i Puszka :)
Bogusiu, dobrze to ujęłaś🙂
UsuńCzasem wystarczy jedno spojrzenie, łyżka zupy, odrobina odwagi – i bajka zmienia bieg.
Puszek I ja pozdrawiamy Cię serdecznie🙂
I wszystko byloby wielce obiecujace, gdyby nie... ten czosnek, jego odór spowalnia dzialanie czarow, a czesto je uniemozliwia. ;) Leon chcial pocalowac Mirabelke, chuchnal i... czar prysl! :)))
OdpowiedzUsuńHaha! No właśnie-czosnek – ten sabotażysta miłości😉Leon się jeszcze nie nauczył, że zanim weźmie się za całowanie powinien zjeść miętówkę🤭 Ale z czasem się ogarnie🙂
Usuńwiem, znam temat, to była zupa miso, ona naprawdę wali damskimi majtkami...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Co kto lubi😉
UsuńZarówno bajka, jak i ilustracja wiele obiecują:-)
OdpowiedzUsuńZobaczymy jak rozwinie się sytuacja jeśli czosnek wszystkiego nie zepsuł😉
Usuń