wtorek, 30 września 2025

20. Opowieść o chorobie, zmianie i czułych wyborach

 

  To nie jest dla mnie łatwy temat. Ale ważny. Czasem wraca w ciszy poranka, kiedy Puszek przeciąga się na dywanie, a kawa pachnie spokojem. Czasem pojawia się nagle. W rozmowie, w wiadomości o kimś, kto ma wznowę albo... odszedł. I wtedy- mimo woli- moje myśli wędrują do chwili, w której to wszystko się zaczęło. Do początku.

  A zaczęło się przypadkiem. Zupełnie rutynowe badania. I zonk. Wystawiona karta DILO i szybko dodatkowe badania. Laparotomia i laparoskopia. Krótkie oczekiwanie na wynik z histopatologii. I diagnoza, która zmieniła wszystko. Chłoniak węzłowy strefy brzeżnej, stadium III a, do natychmiastowego leczenia. NMZL. Cztery litery, które nic mi nie mówiły, a które z czasem stały się częścią mnie. Jak cień, który nie znika chociaż słońce już zaszło.

  Na początku był szok. Potem strach. I złość. A potem długa wędrówka, która rozpoczęła się dokładnie rok temu. Przez chemię, przez immunoterapię, przez osłabienie, przez ból. I przez własną duszę. Bo to właśnie moja dusza zachorowała najbardziej.

  Ciało dostało leki. Wyniki się poprawiły. Ale ja się zmieniłam. Mam w sobie mgłę. Tę mózgową, o której tak trudno opowiedzieć, jeśli się jej nie doświadczyło. To tak, jakby ktoś przytłumił świat. Czasem myśli błądzą, słowa się plączą, a koncentracja ucieka przez palce. Do tego dochodzi neuropatia czyli uszkodzenie nerwów obwodowych. Spowodowała ją winkrystyna. Lek o poetyckiej nazwie, który z jednej strony mnie leczył, ale zostawił po sobie mrowienia, drętwienia i ból. Czasem delikatny, sączący się jak deszcz. Innym razem nagły, kłujący jak zadra w nerwach. I nawet jeśli się uśmiecham to pod spodem czai się pytanie: czy to już zdrowie, czy tylko jego cień?

  Jestem inna. Ale to nie znaczy, że słabsza. Może bardziej wyciszona, może bardziej czuła... Bardziej świadoma i uważna. I wybieram życie. Takim, jakie jest. Czasem bolesne, czasem piękne do łez.

  Wciąż piekę chleb. Śmieję się z Mężem. Mam przyjaciela z białym futrem. I wciąż marzę o domu z ogrodem, mając nadzieję, że zdążę w nim zamieszkać... I wtedy wracają pytania: jak żyć, gdy nie mam gwarancji? czy unikać wszystkiego, co może mi zaszkodzić? żyć pod kloszem? czy odpuścić i żyć 'normalnie', jakby nic się nie wydarzyło?

  Poznałam ludzi, którzy podobnie jak ja, przeszli przez coś, co przewartościowało ich życie. Jedni trzymali się kurczowo zasad i zaleceń lekarzy. Tego, czego 'nie wolno', czego 'unikać', co 'zabronione', co 'niewskazane'... I mimo to choroba wróciła. Inni żyją tak, jakby nic się nie zmieniło, karmią się przyjemnościami i od lat są w remisji.

  Czy to znaczy, że nic nie ma sensu? Że nasze wybory są obojętne? Nie. Ale to nie znaczy, że wybory dają gwarancję. One dają coś innego. 

  Dają poczucie wpływu. 

  I to jest bardzo ważne. Bo kiedy choroba wchodzi z butami w życie, bardzo wiele tracimy. Nie tylko zdrowie, ale i siebie, kontrolę, spokój i...poczucie wpływu właśnie. Dlatego dzisiaj wybieram inaczej. Nie kieruję się zakazami, ale pytaniami: czy to mnie wspiera? czy to jest dla mnie dobre? czy po tym czuję się lepiej? czy to jest decyzja z miłości do siebie czy z lęku?

  Nie zrezygnowałam ze wszystkiego ale zmieniłam intencję. Bo życie jest tu i teraz. Kiedy piekę drożdżowe z kruszonką, piję drinka czy usiądę na chwilę w pełnym słońcu to nie z poczuciem winy, tylko z wdzięcznością.

  To nie jest opowieść o zakazach. To nie jest też opowieść o 'rób co chcesz'. To opowieść o świadomym byciu tu. Z troską, ale bez obsesji. Z miłością, nie z lękiem. Nie żyję, czekając na wznowę. Żyję, by kochać to, co jest i to, co przyjdzie.

  To oczywiste, że się boję. Ale nie pozwalam, by strach układał mi życie. Robię to ja. Z Mężem u boku, z kubkiem kawy w dłoni, z zapachem świeżego prania, z łapką Puszka na kolanie.


Nie komplikuj. Usiądź w słońcu. Zjedz ciasto.

Ktoś cię kocha i to wystarczy.

/Puszek 🐾/


Wypowiedziane szeptem, zapisane puszkiem...

*ilustracja AI;

*zdjęcia własne;

4 komentarze:

  1. Mimo wszystko mnóstwo nadziei. Miłość uskrzydla. Zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, za dużo czasami odkładamy. To samo powtarzamy z mężem, nie ma czasu na odkładanie, wyjęliśmy świąteczne sztućce do codziennego używania i staramy się, by każdy dzień miał sens, by był niemal świętem.
    Nie komplikujmy, żyjmy tu i teraz:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Doskonale rozumiem, że to nie był łatwy temat, tym bardziej dziękuję, że otworzyłaś się przed nami. To piękne i wzruszające świadectwo Twojej choroby. Dla wielu na pewno też pomocne, bo dzięki niemu, dzięki Tobie, wiedzą, że nie są w tym sami.

    Zapewne marne to pocieszenie, ale nigdy nawet nie przyszło mi do głowy, że możesz zmagać się z mgłą mózgową – wręcz przeciwnie, zawsze podziwiłam Twoją zdolność wyrażania myśli i talent literacki. Byłam niemal pewna, że przychodzi Ci to naturalnie i z lekkością.

    Chyba nie ma jednej, idealnej recepty dla wszystkich. Każdy sam musi wybrać swoją drogę. Dla jednych dobrym wyborem, który da im poczucie odzyskania kontroli nad swoim życiem, będzie właśnie to skrupulatne przestrzeganie zaleceń lekarzy, dla innych – wprost przeciwnie. Korzystanie z życia na maksa i niepozbawianie się przyjemności.

    Wiesz, że życzę Ci jak najlepiej, ale gdybyś chwilowo o tym zapomniała, to wspomnę, że nadal trzymam kciuki za ten Twój wymarzony domek z ogródkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To co napisałaś jest po ludzku mądre i bardzo ważne. Takie słowa głośno i szczerze wypowiedziane czasem pomagają choć trochę oswoić problem, ale są też ważne dla tych których to nie dotyka bezpośrednio, bo uczą patrzeć na życie z odpowiedniej perspektywy. Tak jak napisałaś, chociaż może innymi słowami, lęk jest chorobą duszy, jeśli znajdziemy w sobie coś, co pozwala go zmniejszyć albo chwilowo o nim zapomnieć, dajemy szansę życiu. Jesteś bardzo odważną osobą, spotkało Cię coś trudnego do udźwignięcia, jednak myślę, że jest w Tobie moc, która pozwoli Ci przetrwać tę ciężką próbę, bo (pozwól. że zacytuję) Bóg jest w Tobie jako Ty. Przesyłam Ci moje najlepsze myśli i życzenia.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest jak okruszek zostawiony na ścieżce – prowadzi do spotkania. Napisz słowo, zdanie, myśl – miło mi będzie Cię tu "usłyszeć".