wtorek, 23 września 2025

18. Opowieść o zdaniu, które wiele zmienia

 

  Jest kilka takich zdań, które owinęły się wokół mojego serca i zapadły w pamięć jak zapach. Jednym z nich jest to usłyszane w filmie 'Jedz, módl się, kochaj'. Filmie lekkim, a jednak takim, który zapamiętałam na dłużej niż niejeden duchowy traktat.

Bóg jest we mnie jako ja.

  To jedno z najbardziej znaczących zdań w filmie. Liz Gilbert wypowiada je w Indiach po pobycie w aśramie. Po duchowych zmaganiach, po wewnętrznych burzach, po milczeniu. I nie wypływa ono z zewnętrznego objawienia lecz z łagodnego wglądu w siebie z głęboką wewnętrzną zgodą, bo dopiero w tej ciszy naprawdę zrozumiała siebie.

  Dzisiaj, gdy siedziałam w wygodnym fotelu Dziennego Oddziału Leczenia Chorób Hematologicznych, a rytuksymab powoli sączył się w moją żyłę, to zdanie wróciło do mnie jak bumerang. Jak mruczenie Puszka.

  Jestem istotą, która wierzy i wątpi jednocześnie. Tak dziwnie splatają się moje myśli i uczucia. 

  Zaczęłam więc dociekać czy to zdanie zostało wymyślone tylko na potrzeby filmu i książki, której- jeszcze- nie przeczytałam. Okazało się, że pojawia się w duchowości związanej z mistycyzmem i filozofią jedności. Jego autorstwo jest czasem przypisywane Mistrzowi Eckhartowi, gdyż rezonuje z duchem jego myśli i mistycznej teologii. Nie ma jednak dowodu, że wypowiedział je dokładnie w takim brzmieniu. Ale to proste zdanie krąży jako parafraza jego nauk, zwłaszcza tych odnoszących się do boskiej obecności w duszy człowieka oraz zjednoczenia Boga i człowieka.

Bóg jest we mnie jako ja.

  To nie znaczy, że 'jestem Bogiem' ale, że boskość nie jest gdzieś 'tam', tylko 'tu'. W sercu, w oddechu, w spojrzeniu, w codzienności. Jako ja. Jeśli to prawda, to nie muszę niczego udowadniać. Nie muszę być lepsza, cierpliwsza, bardziej uduchowiona. Nie muszę niczego szukać. Wystarczy, że jestem sobą prawdziwie i najpełniej. Z filiżanką kawy, z chorobą, z czułością dla Puszka, Męża i świata. 

  Za oknem niebo po prostu jest... Bez pytań. Bez oceny. Jak ja.

  Może właśnie tu i teraz, gdy niczego nie udaję Bóg jest najbliżej. Nie jako idea. Nie jako 'ktoś' z zewnątrz. Ale jako ja. Jako ta, która czasem się gubi, spóźnia, nie umie dobrać słów. Jako ta, która choruje, ale nie przestaje wierzyć w światło. Jako ta, która pisze bloga. Jako ta, która tęskni za białym kotem i domowym ciepłem.

  Może właśnie wtedy, gdy jestem najbardziej sobą, pozwalam Bogu być mną. Może Bóg nie oczekuje wielkich wyzwań? Może tylko chce, żebyśmy byli obecni. W zapachu chleba. W myciu kubka. W karmieniu kota. W zapalaniu lampki. W tym, że wiemy, co lubimy. Że potrafimy powiedzieć 'nie'. Że czujemy. Że jesteśmy tu z miękkim sercem, humorem, ranami, nieśmiałą nadzieją...

  Bo kiedy pozwalasz sobie być sobą, pozwalasz Bogu być Tobą.


Jeśli Bóg jest w tobie jako ty,

to ja jestem tu po to,

żebyś o tym nie zapomniała.

/Puszek🐾 /


Wypowiedziane szeptem, zapisane puszkiem...

*ilustracja AI;

2 komentarze:

  1. Nie ma we mnie ani okruszka mistycyzmu i wiary, stapam mocno po ziemi, nie wzywam istot wymyslonych na pomoc, nie obwiniam za niepowodzenia jakiegos blizej nieokreslonego fatum, nie mam pretensji do opatrznosci, ze doswiadcza mnie chorobami czy innymi nieszczesciami. Nie dziekuje tez za dary pozytywne, sa wylacznie moja wlasna zasluga.
    Niemniej trzymam dla Ciebie kciuki, wspieram myslami, zycze zdrowia, ktore zawdzieczasz sobie i lekarzom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz! A może właśnie pisząc ten komentarz i będąc w pełni sobą pozwoliłaś Bogu być Tobą?
      Każdy ma własny sposób patrzenia na świat i radzenia sobie z tym, co przynosi życie. Dla mnie to zdanie jest bardziej metaforą wewnętrznej siły, niż dosłowną wiarą w opatrzność. Nikogo ani niczego nie obwiniam za chorobę i nie oczekuję cudownego uzdrowienia.
      Dziękuję za wsparcie i dobre słowa. One też mają wielką moc.

      Usuń

Każdy komentarz jest jak okruszek zostawiony na ścieżce – prowadzi do spotkania. Napisz słowo, zdanie, myśl – miło mi będzie Cię tu "usłyszeć".