Było upalne sierpniowe popołudnie kiedy stanęłyśmy z Siostrą przed Bramą Arslana, prowadzącą do Ani – stolicy Królestwa Armenii, zwanej 'miastem 1001 kościołów'. Dziś cichej i bezludnej, zapomnianej przez czas. I pomyśleć, że przed wiekami tętniło tu życie, biły dzwony, kwitł handel, ludzie modlili się i śmiali.
Po przekroczeniu bramy znalazłyśmy się w świecie, w którym teraźniejszość splatała się z tysiącletnią historią. Miejscu, mającym w sobie zniewalającą melancholię i ciszę. Step lśnił jak miedź. Powietrze drgało od gorąca, a wiatr niósł echo dawnych modlitw.
Szłyśmy powoli wśród ruin i kamieni, które miały ogromną moc. Widziałyśmy w nich ślady codziennego życia i rytuałów dawnej społeczności.
Katedra, choć poraniona przez wieki, wciąż miała w sobie majestat. To prawdziwy klejnot. Monumentalna, a zarazem pełna lekkości.
Słońce przenikało przez dziury, malując na posadzce wzory niczym ślady modlitw, które nigdy nie wybrzmiały do końca.
Ale Ani to nie tylko katedra. To całe kamienne miasto, rozsypane na płaskowyżu, jak rozdziały starej księgi.
Kościół Odkupiciela rozcięty na pół przez piorun... Milczący świadek dawnych czasów.
Kościół św. Grzegorza z freskami, które przetrwały wieki i wciąż opowiadały historie świętych choć kolory dawno wyblakły.
Stojący nieopodal meczet o surowych, odbijających światło murach robił wrażenie ascetycznym majestatem, ciszą i spokojem.
Pozostałości zoroastriańskiej Świątyni Ognia były niemal niewidoczne wśród kamieni.
A jednak czułyśmy tę pradawną energię, jakby ogień nigdy nie zgasł, lecz tlił się w ciszy ruin.
Zniszczony przez czas i trzęsienia ziemi klasztor św. Rypsymy stał samotnie i tęsknie spoglądał w nurt rzeki Achurian, strzegąc tajemnic minionych pokoleń.
Zawalony most nad wodami rzeki był jak milcząca brama do przeszłości. Kamienie połyskiwały w słońcu, a fragmenty filarów przypominały, że kiedyś łączył brzegi miasta i był ważną częścią codziennego życia mieszkańców.
Dziś jest symbolem, że nawet potężne rzeczy mogą runąć, pozostawiając jedynie ślad w pamięci.
Szłyśmy między kamiennymi ścianami. Każdy kamień zdawał się pamiętać, a każdy cień mówić. Mury miejskie ciągnęły się niemal w nieskończoność, a ruiny pałacu królewskiego opowiadały o dawnym splendorze Ani.
Zatrzymałyśmy się przy murze, z którego widać było rzekę Achurian, dzisiaj granicę dwóch światów: Turcji i Armenii.
Czułyśmy bogactwo tego miejsca, jego różnorodność, duchowość i pustkę... Wiatr niósł zapach suchej trawy, pyłu i historii.
Stałyśmy tam, między ruinami i niebem. I wiedziałyśmy. Ani nie umarło. Ani śni. Ani wciąż żyje w kamieniach, w wietrze, w tysiącu opowieści...
Stare miasto pachnie historią,
a ja mruczę w rytmie wieków.
/Puszek 🐾/
Wypowiedziane szeptem, zapisane puszkiem...
*zdjęcia własne;























Cały ten krajobraz i ruiny wyglądają niezwykle imponująco. Nie wiedziałam, że takie cuda można zobaczyć w Armenii. Koniecznie trzeba to zobaczyć zanim zniszczenia się pogłębią!
OdpowiedzUsuńMiejsce jest naprawdę warte zobaczenia. I...jest w Turcji. To taka ciekawostka:-)
UsuńGdyby tam Puszka wpuscic, mialby pewnie raj do polowan na myszki i inne drobne zyjatka.
OdpowiedzUsuńA na powaznie szkoda, ze taki zabytek niszczeje i panstwo nic z tym nie robi, nie ratuje.
Wiesz, jeszcze niedawno nie można było zwiedzać tego miejsca. Teren Ani był zamknięty i pilnowany przez tureckie wojsko. Żołnierze sprzedawali fotki i robili na tym niezły biznes. To, że można tam wejść (gdy tam byłyśmy wstęp był darmowy) to już duża zmiana i sukces. W 2016 Ani wpisano na listę UNESCO. I na tym koniec.
UsuńPrzynajmniej pierwszy krok zostal zrobiony, teraz trzeba miec nadzieje, ze ktos wreszcie zajmie sie ochrona zabytku i nie pozwoli czasowi i pustyni zdewastowac go do konca.
UsuńI ja mam nadzieję, że to pierwszy ale nie ostatni krok.
UsuńTyle wspaniałych miejsc na naszej planecie. Aż żal, że nie można wszystkiego samemu zobaczyć, doświadczyć…
OdpowiedzUsuńTo chyba niemożliwe. Nawet jakby człowiek był w podróży całe życie.
UsuńŚwiat jest taki piękny, a w Tobie drzemie tyle opowieści... Wspominaj, pisz dalej, niech zobaczą światło dzienne.
OdpowiedzUsuńI mnie świat wciąż zachwyca. Pewnie jeszcze nie raz coś napiszę, czasem tylko muszę skorzystać z "pamięci zewnętrznej" w postaci mojej siostry;-)
Usuńkościół, meczet, adarian...
OdpowiedzUsuńpomyśleć, że wyznawcy tego, czy tamtego żyli sobie razem w zgodzie do czasu, aż się w końcu pobili i każde poszło w swoim kierunku...
i tak to jest...
p.jzns :)
Nie. Właśnie, że się nie pobili. Zostali najechani, podbici, złupieni, zburzeni chyba ze 4 razy, a może i więcej, a kiedy się prawie wygramolili to ich trzęsienie ziemi zrujnowalo i pogrzebało... No ale gdyby nie to, to niewiadomo jakby było...
Usuńluz :) , ja tylko uprościłem do bólu, realna historia jest o wiele bardziej skomplikowana...
Usuńi pewnie jeszcze bardziej bolesna...
Wiem, że wiesz. Historia Ormian jest tragiczna i straszna. Ostatnio obejrzałam "Przyrzeczenie" i tak mi się to Ani przypomniało...
UsuńNajwiększe warzenie robi chyba ten kościół przecięty na pół, a jeśli czuć tam ducha dawnych czasów, to jest to magiczne miejsce!
OdpowiedzUsuńI na nas ten kościół zrobił największe wrażenie, a całe miasto ma naprawdę niesamowitą atmosferę.
UsuńDopiero zauważyłam błąd - miało być "wrażenie", przepraszam!
UsuńNawet nie zauważyłam.
UsuńO Armenii marzę od dłuższego czasu. A teraz czytając Twój wspaniały post i oglądając zdjęcia chciałabym to wszystko zobaczyć. Rozmyślam o średniowiecznych klasztorach znajdujących się na liście światowego dziedzictwa UNESCO, przede wszystkim o klasztorze Geghard (klasztorze włóczni). Marzyć można ale życie pisze różne scenariusze.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Nie sprecyzowałam tego w notce ale Ani jest w Turcji:-), a w 2016 roku zostało wpisane na listę UNESCO. Jest to miejsce ze wszech miar warte zobaczenia i doświadczenia tej niezwykłej atmosfery. Armenia jest i w naszych planach podróżniczych ale kiedy je zrealizujemy trudno powiedzieć.
UsuńPozdrawiam serdecznie:-)
Stolica Królestwa - a teraz straszy pustą przestrzenią.
OdpowiedzUsuńTaki chichot historii...
UsuńFantastyczne miejsce, z taką historia . Gratuluję wyprawy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękujemy i pozdrawiamy:-)
UsuńNiesamowite miejsce! W takich właśnie miejscach można dotknąć dłonią historii zapisanych w starych, kamiennych murach.
OdpowiedzUsuńPiękna wyprawa.
Pozdrawiam serdecznie :)
Tak, można dotknąć i to dosłownie. To pomaga poczuć atmosferę tego miejsca jeszcze bardziej.
UsuńPozdrawiam cieplutko:-)
To takie milczące miejsce historii, z bogatym wnętrzem dziejów, myślę że - tak jak piszesz - będąc tam czuje się historyczne znaczenie miejsca. Widać to na tych zdjęciach. Pozdrawiam serdecznie, uściski dla Puszka 😃🖐️
OdpowiedzUsuńMilczące, ale tak wiele mówiące.
UsuńDziękujemy i pozdrawiamy🙂
So much beauty, fascination and history. Thank 😊 you ❤️ so much for sharing.
OdpowiedzUsuńI’m so happy you like it!
UsuńEch Armenia jeszcze przed nami. Miejsce magiczne.
OdpowiedzUsuńI przed nami. Ani jest w Turcji.
UsuńCiekawe miejsce, szkoda że niszczeje.
OdpowiedzUsuńWielka szkoda...
UsuńBardzo lubię zwiedzać takie miejsca. Interesujące jest tutaj przenikanie się kilku religii.
OdpowiedzUsuńTak, różne wierzenia współistniały w pokoju, a to daje do myślenia.
Usuń"Imponujące" - to mało powiedziane, a wartością dodaną jest fakt, że nawet na zdjęciach obejmujących całkiem szeroką panoramę, nie widzę turystów. Domyślam się, że gdzieś są, ale w ilości, która nie przeszkadza. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTurystów bardzo mało i to jest wielki plus. Docierają tam ci, którzy naprawdę są zainteresowani historią tego miejsca bo to jest naprawdę daleko od cywilizacji, tuż przy granicy z Armenią.
UsuńOdwiedzam Cie ale nie moge komentowac, z jakiegos powodu blogger mnie nie wpuszcza do Ciebie.
OdpowiedzUsuńPisze wiec na probe jako anonim, moze tym sposobem bede przyjeta?.
Serpentyna
O - przyjeto mnie - bede wiec komentowac jako anonim.
OdpowiedzUsuńUcalowania dla Puszka.
Blogger robi różne dziwne rzeczy, codziennie wymyśla coś nowego. Mnie np. nie wyświetla nowych postów na obserwowanych blogach.
UsuńNie mam nic przeciwko takiemu komentowaniu:-) U mnie nie ma ograniczeń w komentowaniu, moderuję jedynie komentarze do starszych notek, żeby ich nie przegapić.
Puszek dziękuje i pozdrawiam Bellę:-)