Piątek. Ten rodzaj dnia, który już sam w sobie pachnie spokojem. Nie śpieszy się jak poniedziałek i nie wymaga jak środa. Za oknem lato w rozkwicie. A w kuchni jagody w koszyczku. W dzieży zaczyn, który właśnie budzi się do życia, a ja czuję, że już sam jego zapach mnie koi.
Puszek, jak zwykle, udaje, że go to nie interesuje. Ale nagle...plask!... Słyszę znajomy dźwięk lądujących na kuchennym blacie łapek. -Puszek, nie wolno!-mówię bardziej z przyzwyczajenia niż z nadziei na efekt. A on patrzy na mnie z miną 'przecież muszę pilnować, żeby ciasto nie uciekło'.
Dziś piekę drożdżowe. Z jagodami, które farbują palce i język na fioletowo. I z maślaną kruszonką, która kruszy się na samą myśl o cieple piekarnika. Ciasto oddycha pod ściereczką. Rośnie powoli nie tylko dzięki drożdżom. Rośnie od ciepła dłoni, od uśmiechu w środku mnie, od zdania, które niedawno przeczytałam w książce Julii Child 'dom bez kota jest jak życie bez słońca'.
Kiedy piekarnik w końcu wyda ten znajomy ping!, usiądziemy z kubkami kawy. Kuchnia będzie pachnieć latem i dobrym dniem, a kruszonka chrupać jak okruchy szczęścia.
Puszek położy się na parapecie. Tam, gdzie najchętniej śni na jawie. Spojrzy przez okno w dal, jakby już wiedział, że gdzieś tam czeka na nas dom z ogrodem, z tarasem, z judaszowcami, girlandą świateł... I zawsze z kotem.
Bo koty zawsze wiedzą wcześniej.
Najlepsze drożdżowe rośnie wtedy,
gdy ktoś przy nim mruczy.
/Puszek🐾 /
Wypowiedziane szeptem, zapisane puszkiem...
*zdjęcie własne;
Drozdzowe to nie moja bajka, zawsze wychodzil mi plaski nalesnik, chocbym nie wiem ile czarow mruczala i kocia obecnosc tez nie pomagala. Zaprzestalam wiec, bo co sie bede kopac z koniem, drozdzowe mnie nie lubi, choc ja je tak. Pieke zatem proszkowe, bo to mi zawsze wychodzi. I tyle.
OdpowiedzUsuńTwoje wyglada fantastycznie i pewnie tak smakuje.
Też nie zawsze mi się udaje, bo drożdżowe to ciasto z charakterem ale jakie mi wyjdzie, takie zjem😉 Proszkowe to takie grzeczne i bezpieczne ciasta, wychodzą bez fochów.
Usuńjak mówi ludowe przysłowie dobrej gospodyni ciasto samo w rękach rośnie...
OdpowiedzUsuńza to mieliśmy kiedyś kotkę, która lubiła sernik, makowiec i herbatniki, ale tylko z jednej firmy, pewnie zestaw przypraw był jakiś pasujący, bo inne ignorowała...
z kolei kiedyś u mojej babci była perska kotka, która kradła ze stolnicy leniwe kluski świeżo przygotowywane do zagotowania, tak dla czystego sportu, bo ich nie jadła, tylko tak zgarniała pod siebie i udawała, że nie ma nic wspólnego ze śladami pustych miejsc na tej stolnicy posypanej mąką...
p.jzns :)
Puszek też ma swoje kulinarne dziwactwa. O sernik co prawda się nie upomina, ale jak tylko usłyszy odgłos otwieranej puszki z tuńczykiem, to zjawia się w sekundę, a za szprotki zrobi wszystko, nawet slop down.
UsuńMoja siostra miała kiedyś kota, który był prawdziwym dżentelmenem. Przynosił jej „prezenty” i układał w równym rządku na wycieraczce, jakby chciał zrobić wystawę swoich trofeów.
Perska kocia złodziejka leniwych klusek mnie rozbawiła: kradzież, udawanie niewinności i zostawianie dowodów zbrodni na oczach świadków.
koty mają selektywny słuch, można strzelać przy nich puszczać głośną muzę lub strzelać z armaty i ich to nie budzi, ale cichutki trzask otwieranej puszki lub choćby lodówki stawia je na równe nogi...
Usuńza to z gustami tak dokładniej to sprawa jest złożona... jeden kocur /ten europ/ jest od małego na karmie medycznej i on nic innego nie zje, bo on nie kojarzy, że to się je, za to drugi /miałkun/ nie lubi ryb, musi być pieruńsko przegłodzony, wtedy może coś skubnie... tylko kocica jest mniej wybredna, ona zje i kraszone, i postne... oczywiście wszystkie kombinują, jak wyżreć temu pierwszemu, bo karmy medyczne mają ekstra dodatki smakowe, musi tak być, bo inaczej niewiele kotów by to w ogóle chciało jeść...
Puszek też ma ten magiczny radar na dźwięk otwieranej lodówki albo puszki i potrafi się zmaterializować w sekundę.
UsuńCo do gustów każdy kot to osobna książka kucharska.Puszek od małego zna tylko kocie karmy i ludzkie jedzenie uważa po prostu za niejadalne więc nie wiem o co kaman z tymi szprotkami..? Natomiast jeden z kotów mojej siostry jest jak odkurzacz i wciąga dosłownie wszystko, nawet cebulę czy awokado, które są dla nich niebezpieczne.
A kombinacje, żeby podebrać coś lepszego od drugiego to chyba kocia specjalność niezależnie od rasy.
Ależ mi narobiłaś smaku opowieścią o drożdżowym cieście i to jeszcze przypilnowanym przez Puszka. Mój Fobos jest tak leniwy, że to już odpada, ale pojeść serniczka, to tak, jak najbardziej. W sumie bardzo rzadko piekę i nie jest to drożdżówka, raczej proszkowe. Najlepiej jednak takie bez pieczenia :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Ciebie i obowiązkowego Puszka :)
Puszek dziękuje za pozdrowienia i przesyła Fobosowi leniwe mrugnięcie okiem. W końcu pilnowanie ciasta to też sztuka odpowiedniego rozłożenia się w strategicznym miejscu 😉.
UsuńŚciskam Cię serdecznie. Może kolejny deser, jaki zrobisz, sprawi że nawet Fobos się ożywi🙂
Aż mi śłinka pociekła jak przeczytałam o wypieku z nadzieniem jagodowym :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie epickie. Ta kocia łapka mnie rozbroiła!
Ja też mam kateła i nie wyobrażam sobie domu bez niego. Ile wnosi radości, uśmiechu.
Pozdrawiam serdecznie
Oj, dziękuję. Przyznam, że żeby wybrać to jedno ujęcie, zrobiłam chyba tysiąc zdjęć!
UsuńZgadzam się z Tobą w 100%. Dom bez kota byłby pusty. Tyle radości, ciepła i uśmiechu wnoszą te nasze futrzaki, że trudno wyobrazić sobie że, mogłoby być inaczej.
Narobiłaś mi smaku na ciasto drożdżowe z kruszonką. A ja dzisiaj upiekłam focaccię. Co prawda bez kociej pomocy, ale dobrze wyrosła ;-)
OdpowiedzUsuńTeraz to ja mam ochotę na focaccię. Puszek pewnie chętnie by przy niej „pomógł”, oczywiście w swoim stylu. Drożdżowe z kruszonką i focaccia… Coś czuję, że przydałby się nam wspólny stół i degustacja w kocim towarzystwie😉
UsuńWygląda cudownie, ale nie zazdroszczę, bo jutro u nas tez będzie placek drożdżowy, tyle że mąż piecze, z przepisu teściowej, ale nie opowiada tak pięknie jak Ty :-)
OdpowiedzUsuńMoże Twój mąż po prostu jeszcze nie wie, że potrafi tak pięknie opowiadać i trzeba mu to uświadomić😉
UsuńPiękny placek. Ale drożdżowe u mnie jest kapryśne. raz wyjdzie, raz nie. Może to sprawa drożdży i cierpliwości? Ja jestem niecierpliwa. Zakręcić, zamieszać i do pieca. Dziś też piekłam. Tym razem z sodą i przyprawami.
OdpowiedzUsuńKoty- moje słońce gasło 5 razy. Teraz dom bez słońca. Ile razy można przezywać to znikanie słońca? Ja go potrzebuję, ale już za późno. A jeśli na zimę znów jakiś bezdomniak się pojawi, to zaopiekuje się. Ale nie przygarnę bardziej. Takie życie...
Twoje teksty, to poezja, głaszczą duszę :)
Dziękuję Ci za te słowa. Drożdżowe faktycznie wymaga cierpliwości. Ja też musiałam się tego nauczyć, bo wcześniej chciałam tak jak Ty: zamieszać i do pieca.
UsuńBardzo poruszyło mnie to, co napisałaś o Twoim Słońcu. Wiem, że takich strat nie da się oswoić. Każdy kot zostawia w nas swoje ciepło, nawet gdy go już nie ma obok. Myślę, że Twój dom i serce mają w sobie wciąż dużo światła. Może właśnie dlatego bezdomniaki czują, że u Ciebie znajdą opiekę.
Pozdrawiam serdecznie.
Nie lubię ciasta drożdżowego, ale lubię jagody i kruszonkę 😀 No i wszelkie Puszki 💕
OdpowiedzUsuńJagody, kruszonka i Puszki to zestaw idealny😀
UsuńPowyjadałabym te dwie pierwsze, a Puszka wymiziała.
UsuńŚwietne rozwiązanie. Przyjemne z przyjemnym.
UsuńOooooch! Czuję ten zapach i smak.... Mniam! Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Puszka od siebie i Luny, która akurat mi zaległa na prawym przedramieniu :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy za pozdrowienia. Puszek odwzajemnia mruczące uściski dla Ciebie i Luny.
UsuńZapach i smak drożdżowego z kruszonką przesyłamy w myślach – niech dotrze aż do Was!
Witaj dojrzałym latem
OdpowiedzUsuńWygląda przepysznie. A i nawet zapach do mnie dotarł:))))
Przywiałaś wspomnienia. Babcia miała rękę do ciasta drożdżowego. Zatęskniłam za jego smakiem.
Niech spadające gwiazdy spełnią Twoje marzenia. Te małe i te duże
Dziękuję. Smak i zapach drożdżowego rzeczywiście przywołują najpiękniejsze wspomnienia.
UsuńNiech spadające gwiazdy spełnią i Twoje marzenia.
Zapachniało pełnią lata i jagodowym ciastem z kruszonką. Pomoc kota w takich razach jest nieodzowna, żeby ciasto dobrze wyrosło. Moje ciasto z owocami to taki trochę udawany biszkopt, który zawsze wychodzi. Kiedyś mieszkała z nami kotka Malwinka, niezwykłe stworzenie, które mój syn znalazł w piswnicy kiedy była maleńkim kociaczkiem. Malwinka uwielbiała to ciasto, zwłaszcza z truskawkami a poza tym muzykę Mozarta, przy której wpadała w trans. Przesyłam serdeczne pozdrowienia sobotnio-niedzielne, i życzenia by kocie sny o pięknym ogrodzie stały się rzeczywistością!
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść o Malwince🙂Koty naprawdę mają swoje tajemnicze sposoby na pomaganie w kuchni. Twój „udawany biszkopt” brzmi smakowicie i prosto.
UsuńPrzesyłam sobotnio-niedzielne pozdrowienia z mruczącym akcentem od Puszka.
Aż żałuję, że nie mogę się wprosić! ;) Taki dom, pachnący pysznym, domowym ciastem, kawą i Puszkiem, to dobry dom :) Piękne i jakże apetyczne ciasto, ślinka sama leci na jego widok.
OdpowiedzUsuńKorzystajmy z tego lata, bo już niebawem jesień... Wczoraj siedzieliśmy w ogródku. Dwa "człowieki", cztery koty. Dwa nasze, jeden od sąsiada (ale już dawno czuje się u nas jak u siebie), jedna przybłęda, którą zaczęliśmy dokarmiać, bo miał łyse placki na sobie i wyglądał jak siedem nieszczęść... Nie znam jego historii, nie wiem, czy ma właściciela, ale już mu się poprawiło i wygląda lepiej. No i humor mu dopisuje, widać, że nie jest nieszczęśliwy, a to cieszy :) Zwykłe szare życie, ale ma swój urok. Dopiję kawę przy komputerze i pójdę czytać na słońcu na mojej ogrodowej ławeczce. Ciekawa jestem, ile okolicznych kotów do mnie dołączy? ;)
Wspaniałego weekendu, kochana!
Miło czytać tak ciepłe słowa🙂Zapraszam na ciasto, kawę i Puszka zawsze, drzwi i serce szeroko otwarte!
UsuńLato naprawdę ucieka, więc korzystajmy z każdej chwili, bo te ciepłe wieczory i zapach domowego ciasta to prawdziwy balsam dla duszy.
Twoja historia z kotami jest piękna, takie codzienne życie, które ma w sobie tyle magii. To niesamowite, jak zwierzęta potrafią odnaleźć swoje miejsce i ludzi, którzy je kochają, nawet jeśli nie znamy ich przeszłości. Mam nadzieję, że Twoja ogrodowa ławeczka wkrótce zapełni się mruczącymi gośćmi.
Życzę Ci równie pięknego weekendu, pełnego słońca i spokoju. Ściskam mocno kochana🙂
Dziękuję pięknie za tak serdeczne zaproszenie, choć - realnie oceniając sytuację - szanse na skorzystanie z niego są małe. Jesteś kochaną, ciepłą, uzdolnioną literacko i mądrą osobą, pewnie dlatego od razu Cię polubiłam i poczułam się tu, jak u siebie w domu :) Ten Puszek z pewnością nie pozostał bez znaczenia :))
UsuńTak, to uciekające lato napawa mnie melancholią. Za szybko to wszystko zleciało. Przeraziłam się wczoraj, kiedy odkryłam, że do końca roku zostały zaledwie 4 (CZTERY!) pełne miesiące. A tyle planów miałam zrealizować przed jego zakończeniem!
Ogrodowa ławeczka była doskonałym zakupem, podobnie zresztą jak pozostałe meble ogrodowe, którego do dzisiaj sobie gratulujemy :) Uprzejmie donoszę, że jest intensywnie użytkowana. Jak nie przez ludzi, to przez koty :) A te, jak wiemy, są dość wygodnymi kreaturami - po co leżeć na twardej ziemi, kiedy można na miękkiej poduszce? :) Ostatnio Połówek wszedł do toalety, w której było otwarte na oścież okno, a tam... nasza kotka wciśnięta między ścianę, a tron ;) Leżąca sobie smacznie na ręczniku, który specjalnie na tę okazję ściągnęła (był na rezerwuarze złożony w kostkę!) i rozłożyła na płytkach, żeby przez przypadek w dupkę nie było zbyt zimno w czasie leżakowania!
Bardzo Ci dziękuję za te cudowne słowa! To ogromna radość wiedzieć, że czujesz się tu jak u siebie. Takie ciepło od Ciebie to prawdziwy dar. Puszek oczywiście ma w tym swój udział, bo kto mógłby się oprzeć takim mruczącym czarom? 😉
UsuńTak, lato ucieka, a czas pędzi nieubłaganie... Wierzę, że jeszcze uda Ci się zrealizować wiele planów do końca roku, bo każda chwila jest na wagę złota. Trzymam za to kciuki.
Twoja ławeczka i meble ogrodowe brzmią jak wymarzone miejsce idealne na relaks zarówno dla ludzi, jak i kotów. A ten obrazek kotki na ręczniku w toalecie to mistrzostwo świata. Koty potrafią znaleźć komfort nawet w najbardziej nieoczekiwanych miejscach.
Wygląda bardzo smakowicie i- elegancko! Zdaje się, że Puszek myśli podobnie a przynajmniej na to wskazuje jego zbliżająca się łapka.😄
OdpowiedzUsuńPuszek zawsze czuwa, żeby coś pysznego mu nie umknęło😀
UsuńCieszę się, że ciasto wygląda smakowicie i elegancko, to dla mnie ogromna radość.
Dom pachnący ciastem, to dom, do którego chce się wracać. Jak to dobrze, że masz asystenta w postaci Puszka. 😉
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba wielu prób, aby ciasto wyszło idealnie. Zawsze doceniam i wypieki własnej roboty. Przyjemnej niedzieli i reszty tygodnia.🫶
Dziękuję serdecznie🙂Masz całkowitą rację🙂 Czasem trzeba trochę prób, żeby ciasto wyszło tak, jak sobie wymarzymy.
UsuńŻyczę Ci pięknej niedzieli i całego tygodnia pełnego małych radości!
Ta fotka z kocią łapką rozczuliła mnie totalnie i myślę, że Puszek doskonale wiedział, że do niej pozuje... inaczej chyba przesunąłby ją bliżej tych smakowitości, żeby skubnąć kawałek słodkich delicji?
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twoje opisy... wydaje mi się wtedy, że zwykłe, codzienne czynności potrafisz zamienić w czarodziejskie celebrowanie, a to, na co wiele osób nie zwraca nawet uwagi, kiedy je wykonuje, u Ciebie otoczone jest nawet nie nutką, a całą pięciolinią magicznych rytuałów :)
Czy mogę się poczęstować takim małym kawałeczkiem z kruszonką? :)
Dziękuję🙂 Puszek to prawdziwy model. Na pewno wiedział, że pozuje, ale zjadanie słodkości zostawił sobie na później (chyba 😉).
UsuńCieszę się, że moje opisy potrafią uczynić zwykłe chwile wyjątkowymi.
Kawałeczek z kruszonką? Proszę bardzo- częstuj się😀
Miałam wewnętrzne przekonanie, że mnie poczęstujesz i... nie zawiodłam się :)
UsuńDziękuję <3
Na zdrowie! Przecież nie mogło być inaczej😀
UsuńPiękny tekst no i ta łapka puszka. Mojego jest ruda.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo🙂
UsuńNo i rozmarzyłam się, odpłynęłam niesiona zapachami i obrazami, które wywołałaś swoim tekstem ... co tu więcej gadać :)
OdpowiedzUsuńTo dla mnie komplement, że mogłam Cię zabrać w taką podróż. Dziękuję, że dałaś się ponieść tym obrazom i zapachom.
UsuńDom pachnący świeżo upieczonym ciastem to wspomnienie z dzieciństwa właśnie. Moja Babcia była mistrzynią w wypieku drożdżowca i... chleba. Te dwa zapachy dominowały w Jej domu. Był też i Pan Kot, który chadzał swoimi ścieżkami. Dzieciaki go uwielbiały. Był dzielny znosząc dziecięce zaloty. Sama piekłam kilka razy różne ciasta, ale lepsza ze mnie kucharka niż cukierniczka. Pięknie opisujesz życie. W Twoich słowach wyczuwam dobrą aurę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię bardzo serdecznie Pani od Puszka i Puszka też...
Drożdżowiec i chleb to zapachy dzieciństwa, które zawsze kojarzą się z ciepłem i miłością. Ja też piekę chleb, więc rozumiem ten klimat. Puszek i ja posyłamy serdeczne pozdrowienia.
UsuńNo cudowne te Twoje ciasto i oni opowieść... pozdrawiam serdecznie i niezmiennie zapraszam do mnie ♥️
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i również pozdrawiam🙂
UsuńWiesz, kiedy odeszła moja pierwsza kotka Mićka, Miciutka, to w domu zrobiło się zimno. Z fundacji Bożeny Wahl przygarnęliśmy Misię, która była z nami prawie 20 lat. W międzyczasie przyszedł z piwnicy Maciuś (opisany w "Po co wróciłaś, Agato?"). Maciuś lubił jeść, oj lubił. Pewnego dnia upiekłam sernik i zostawiłam w kuchni, żeby całkiem ostygł. Po pewnym czasie chłopcy krzyczą, że Maćkowi coś się stało. Rany boskie! kot chory! Leży na plecach, brzuszek jak balon... wpadam do kuchni , a tam - pół sernika brakuje i wyraźnie widać ślady zbrodni 😽:)
OdpowiedzUsuńNiedawno piekłam ciasto z borówkami i jeżynami, pycha :) Zapach Twojego czuję, ale łapka Puszka wymiata :) 😽 ❤️ Przytulam ❤️❤️❤️
Twoja opowieść Aniu trochę mnie rozbawiła i rozczuliła i... wywołała zachciewajkę na sernik😋. Ach te koty… Na szczęście Puszek uważa ludzkie jedzenie za niejadalne, więc mogę spokojnie piec, a on tylko patrzy i dodaje odrobinę swojej kociej magii 😉
UsuńZa tydzień jadę do mamy i na tę okazję upiekę drożdżówki z musem z mirabelek i, oczywiście, z kruszonką🙂
Przytulam mocno i ślę mruczące pozdrowienia od Puszka ❤️
♥️♥️♥️
Usuń❤️❤️❤️
UsuńPieczenie, to i moja pasja wielka, zatem od serca dla smakoszy droga krótka🤗🍰
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło☕😀
Pieczenie to słodka pasja🙂 Posyłam serdeczności🫶
UsuńOstatnio się okazało, że mój kot Lucek też lubi ciasto. Nawet mi ukradł kawałek z talerza. Te drugi młodszy znów uwielbia kotlety i ciągle mi je zwija przy robocie.
OdpowiedzUsuńRozbawiłaś mnie🙂 Koty mają naprawdę niesamowite upodobania. Pozdrów ode mnie Lucka i młodszego smakosza. Widzę, że w Twojej kuchni nudno być nie może😉
Usuń