Są ludzie, którzy- jak Urszula- swoją obecnością wypełniają dom do ostatniego kąta. A gdy ich zabraknie zostaje pustka, którą trudno zapełnić i uczymy się nosić ich obecność w sercu.
Taki był mój Tato. Wesoły, troskliwy, pełen życia, zawsze w ruchu. Ciągle coś robił. Przycinał gałęzie, podlewał, sadził, przesadzał... Ziemia go kochała, a on ją. Był zapalonym ogrodnikiem, ale nie tylko. Był po prostu dobrym człowiekiem i najwspanialszym Tatą na świecie. Takim, który mówił rzeczy wprost. Czasem śmiesznie, czasem celnie do bólu. Do dziś słyszę jego słowa i uśmiecham się przez łzy. Bo to był On. Mój Tato.
Kiedy był w domu, czuło się jego energię. W dźwiękach kroków, w zapachu ziemi przyniesionej na butach, w radiu grającym gdzieś w tle, w jego donośnym 'no, co tam?'
Nasza więź była silna. Byłam 'córusią Tatusia'. Mówił do mnie 'Dziecio', pomimo, że na karku miałam już prawie szósty krzyżyk. To jedno słowo wystarczało, bym czuła się ważna, bezpieczna i bezwarunkowo kochana.
Nauczył mnie niemal wszystkiego, co sam umiał. Rozbudził ciekawość świata. Pokazał jak sadzić, jak naprawiać, jak patrzeć na świat z humorem i dystansem. Nauczył mnie rozpoznawać rośliny i grzyby. Otworzył przede mną świat książek pokazując, że w słowach można znaleźć cały wszechświat. Dzięki niemu pokochałam czytanie. Nauczył miłości do przyrody i szacunku do ludzi, który niestety coraz częściej podlega weryfikacji. Nauczył walczyć o siebie i wielu innych rzeczy. Nie nauczył mnie rysować. Bo do tego, jak mówił 'trzeba mieć rękę'. A ja z trudem rysowałam prostą kreskę. I tak jest do dzisiaj.
Dzwonił do mnie w poniedziałkowe i piątkowe poranki. Czasem tylko po to, by zapytać 'co słychać, Dziecio?' Te rozmowy były jak ramiona, przytrzymujące dzień zanim się zacznie. I zawsze kończyły się wzajemnymi wyznaniami miłości. 'Kocham cię, Dziecio'. 'Kocham cię, Tatko'.
Tego feralnego listopadowego piątku, który później okazał się najgorszym dniem w moim dotychczasowym życiu, obudziłam się z niepokojem i ściśniętym sercem. Nad ranem miałam dziwny sen, w którym przez kuchenne okno widziałam, jak zmarły kilka lat temu Wujek obejmuje Tatę w geście powitania, mówiąc do niego 'cześć brachu'. Ranek wypełnił się tym obrazem...
Ale gdy Tato zadzwonił o zwykłej porze, poczułam ulgę. Porozmawialiśmy, pożartowaliśmy jak zawsze. 'Do usłyszenia w poniedziałek' pożegnaliśmy się. Ten telefon uśpił moją czujność.
Jakieś dwie godziny później zadzwoniła Siostra. Tato wyszedł do ogrodu i przewrócił się. Na wprost kuchennego okna... Mimo reanimacji nie uratowano go. Wtedy zrozumiałam swój sen, ale było już za późno...
Świat się zatrzymał. W głowie pulsował ból. W gardle urosła gula, a łzy spływały po policzkach. I chociaż od tamtej chwili mijają trzy lata, ten moment trwa we mnie do dziś.
Mam mnóstwo wspomnień z Tatą. Zbyt wiele, żeby zmieścić je w jednym wpisie. Zostawił po sobie smutek, tęsknotę i żal. Ale też ogrom wdzięczności za wszystko, co było. Bo to, co najważniejsze zostaje. Wspomnienia. Miłość. Ogród, który wciąż rośnie. I to miejsce w sercu, którego nikt nie wypełni.
Tato, dziś w rocznicę Twojego odejścia, zapalam dla Ciebie światło. Ciepłe. Prawdziwe. Takie, jakim byłeś. I wierzę... Naprawdę wierzę, że gdzieś tam, pośród zieleni, gdzie ziemia pachnie świeżo, a niebo ma najczystszy błękit... Patrzysz. Słyszysz. Uśmiechasz się do mnie 'no, Dziecio... jakoś sobie radzisz, co?' I wierzę, że przyjdzie taki poniedziałek, w którym znowu się spotkamy i poczuję Twoją bliskość, której tak mi brak.
Rano, kiedy łzy same napływały mi do oczu, Puszek położył się przy mnie cichy jak myśl i zasnął. I właśnie w tym jego bezczelnym śnie, było coś tak bardzo... domowego.
Nie płacz. On wciąż tu jest.
Po prostu trochę inaczej.
/Puszek🐾 /
Wypowiedziane szeptem, zapisane puszkiem...
*zdjęcie własne;

Piękny post. Piękna, bezwarunkowa miłość.Wzruszająca, jedyna, niepowtarzalna.
OdpowiedzUsuńTo tylko ta i tamta strona. I chociaż nie wiemy czy i jak tam jest to czujemy więż, niechby tylko psychiczną.
OdpowiedzUsuńNie mam nic do powiedzenia o swoim ojcu, bo o zmarlych powinno sie dobrze albo wcale. Ale zazdroszcze Ci takiego taty.
OdpowiedzUsuńWzruszający, bardzo piękny post. Trudno pogodzić się z odejściem wspaniałego Rodzica. Twój Ukochany Tato zostawił po sobie ból, smutek, tęsknotę i żal. Doskonale Cię rozumiem:)
OdpowiedzUsuńDołączam i moją świeczkę, także dla mojego Tatunia Córuni, którego byłam Córunią Tatunia. Nie ma go z nami już cztery lata, a ja wciąż nie umiem tego puścić wolno, wciąż nie mogę się pogodzić... Wiersze skierowane do niego, zdjęcia - to wszystko, co mi po nim zostało.
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszający wpis...brakuje słów...
OdpowiedzUsuńPrzytulam, bo znam tę tęsknotę od wielu lat...
"Inni tęsknią za ojcami... A ja chciałbym mieć tak samo" :(
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci takich wspomnień i takiej miłości. Mój ojciec był alkoholikiem, który zniszczył mi psychikę i jedyne dobre co po nim mam, to renta rodzinna. Musiał dopiero umrzeć, żeby móc mi pomóc. :(
takiej więzi zazdroszczę i współczuję straty.
OdpowiedzUsuńOch, mój tato tez zapisał się ciepło w pamięci mojej i mojego męża.
OdpowiedzUsuńTęsknota nigdy chyba nie mija.
Zapalmy światełka dla wszystkich naszych kochanych bliskich:-)
Potrafię Cię zrozumieć. Mój Tato kochał mnie szalenie. zmarł, gdy miałam 43 lata, zbyt wcześnie, moi Synowie byli nastolatkami, do dziś wspominają, że nie zdążyli tylu rzeczy się dowiedzieć i nauczyć. Ale wierze, że Tato czuwa nad nami i nadal nas tak kocha...
OdpowiedzUsuńŚmierć to tylko słowo,
OdpowiedzUsuńja nie umarłam,
wciąż jestem z wami
tuż tuż w pokoju obok...
Życie jest wieczne
nie zerwała się nić,
która nas łączyła,
więc dlaczego mielibyście mnie zapomnieć?
Czy tylko dlatego,
że jestem poza zasięgiem waszych oczu?
Nie odeszłam daleko, jestem na drugim końcu naszej wspólnej drogi...
Kiedy czytałam Twojego posta pomyślałam o tym wierszu. Był na odwrocie zdjęcia zmarłej pacjentki, które dostałam na pamiątkę od jej męża i sama przetłumaczyłam z włoskiego. Minęło wiele lat a ja cały czas mam go w pamięci, bo jest w nim pocieszenie a tego nam czasem bardzo potrzeba. Miałaś cudownego Tatę, Twój proroczy sen świadczy o tym, jak silna więź Was łączyła. Myślę, że Puszek wie o tym, że Tata nadal jest przy Tobie i dlatego spał tak spokojnie.... 🫶😘💙
Your photo is beautiful! My father died in 1984 when I was just 27! He was only 64. I was very close to my father...and I am an only child, because my parents lost 5 children before I was born! 4 were miscarriages and the 5th one was my brother...he died in 1951 at the age of 7 months! Bronchial pneumonia. I was born in 1956, two months before my mother's 41st birthday. Thank you so much for sharing your story!
OdpowiedzUsuńchyba Puszek wypowiedział się najcelniej...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Piękne słowa o bliskiej osobie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMogę Ci tylko zazdrościć takiego Taty.
OdpowiedzUsuńZ pewnością wiesz że On ciągle jest z Tobą... Puszek ma rację.
Wzruszający wpis ... miałaś super ojca .
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienie, które, jak słusznie zauważył Puszek, dodaje smaku obecnej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńWzruszające słowa o Tacie. I piękne. Czasem sny bywają prorocze, niestety... Przytulam ♥️
OdpowiedzUsuńTwój post ścisnął mnie za serce. Cudownie napisałaś o swoim tacie.
OdpowiedzUsuńPięknie to opisałaś i fajnie, że miałaś takiego tatę.
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienie. Miłość jest wieczna. Tylko ona zostaje. Twój Tato jest przy Tobie non stop i czuwa. Masz w jego postaci swojego Anioła Stróża:)
OdpowiedzUsuńŁzy napłynęły mi do oczu... Współczuję Ci straty ojca... Sama nie wyobrażam sobie odejścia moich rodziców. Wierzę, że nasi bliscy są w lepszym miejscu
OdpowiedzUsuń2o listopada były urodziny mojego Taty, skończyłby 99 lat ❤️Przed sobą mam portret, z którego na mnie patrzy. Dwie noce temu mi się przyśnił... Anetko, Oni wciąż są z nami. Po odejściu Taty na Drugą Stronę miałam sen, w którym powiedział mi, że zrobił swoje i może iść dalej, ale zawsze będzie nas wspierał jak zawsze... Przytulam Cię kochana najserdeczniej ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńPrawdziwe są słowa Puszka. Trudno pogodzić się ze stratą ukochanego rodzica.
OdpowiedzUsuńNiesamowite, że miałaś taki sen.
Pozdrawiam serdecznie :)
Wzruszyłam się, bo mój Tata odszedł niedawno:(
OdpowiedzUsuńTwoje wspomnienie o tacie chwyta za serce. Mówi się, że córka powinna widzieć w oczach swojego taty zachwyt, bo na tej podstawie buduje się jej tożsamość i warość. Myślę, że Twój tato dał Ci tą pewność. Serdecznie pozdrawiam. 🤗
OdpowiedzUsuńPięknie to opowiedziałaś... Mój tato umarł już 20 lat temu... ale wiesz - myślę o nim wciąż tak samo, jak Ty o swoim Tacie. Też byłam córeczką tatusia, czułam zawsze jego wsparcie, dzisiaj nadal czuję tę więź i zawsze powtarzam, że tato tam gdzieś, po drugiej stronie życia, trzyma dla mnie krzesełko i kiedyś się znowu spotkamy. Przytulam i pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńPiękne, wzruszające wspomnienie. I dla mnie listopad jest miesiącem smutnych wspomnień
OdpowiedzUsuń❤️
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienie 🫶 Mój ojciec odszedł pierwszego dnia wiosny 11 lat temu. Żałoba trwała trzy lata. Wymusiła przepracowanie i powrót do zamiecionych pod dywan spraw. Bolało. Ale przyniósło życiową ulgę ✌️
OdpowiedzUsuńPiękny post!
OdpowiedzUsuńWspaniałego tatę miałaś i na pewno moc cudownych wspomnień...
Serdeczności ♥️